wtorek, 31 marca 2015

odpocznę... na emeryturze, po śmierci, sama nie wiem kiedy...

Wstając rano i zabierając się za liczne obowiązki znowu pomyślałam, że kiedyś sobie odpocznę. Nie wiem kiedy. Może na emeryturze, a może dopiero po śmierci. Wyobraziłam sobie, że w niebie będzie na mnie czekać wielkie wygodne łóżko i niezakłócony niczym sen...

Z jednej strony cały czas staram się poświęcić na realizację setek pomysłów i planów, a z drugiej strony nie umiem sobie poradzić z odpoczywaniem. Nawet jeśli mam taką wolną chwilę, że nie muszę nic bardzo pilnego robić, to i tak sobie znajdę coś mniej pilnego i wezmę się do pracy. Muszę się poczuć słaba i chora, żeby położyć się, odpocząć, pospać w dzień.

Ktoś ma receptę na to, jak nauczyć się wypoczynku? Jak dobrze zorganizować czas, żeby nie przeciekał między palcami (mój jakoś uwielbia uciekać) i dzięki temu wygospodarować dla siebie wolne chwile - takie wolne bez wyrzutów sumienia?



poniedziałek, 23 marca 2015

czasem trzeba odpuścić

Trudny tydzień za mną, pełen chorób (które wciąż trwają). Ciężko mi, bo tyle planów, tyle założeń, tyle by się chciało zrobić... A tu tymczasem trzeba zwolnić, odpuścić, odpocząć sobie trochę...
Staram się funkcjonować normalnie, na ile siły pozwalają, a kiedy nie pozwalają siadam, odpoczywam, czytam... Dzięki temu znalazłam czas na świetną książkę Marcina Iwucia "Jak zadbać o własne finanse?" (polecam też bloga "Finanse Bardzo Osobiste"). Dzięki temu wciągnęłam się w posty na blogu "Autostopem przez życie". Dzięki temu uświadomiłam sobie po raz kolejny, że nawet jeśli położę się w południe spać razem z dzieckiem, to świat się od tego nie zawali.
Mam nadzieję, że wkrótce siły wrócą, a wraz z nimi samodyscypilina, motywacja i chęć do pracy. W końcu tyle pomysłów czeka na realizację...

piątek, 20 marca 2015

dlaczego nie obejrzałam zaćmienia słońca

Moją formalną znajomość z minimalizmem rozpoczęłam kilka miesięcy temu. Początkowa fascynacja przerodziła się w umiarkowaną sympatię i tak jakoś sobie współżyjemy, próbując znaleźć nasze optimum.

Dzisiaj po raz pierwszy zezłościłam się na swoje porządki. No bo piękna pogoda, zaćmienie słońca - chciałam sama zobaczyć i dziecku pokazać. A tymczasem mój pamiątkowy zestaw dyskietek poszedł do kosza gdzieś na samym początku porządków. Zdjęcie rentgenowskie męża (sprzed wielu lat, jedyne jakie posiadaliśmy) trafiło do niszczarki też już jakiś czas temu. Żadnej szybki do okopcenia, nic... Musiałam zrezygnować z oglądania zaćmienia i tyle... Dla dziecka wymyśliłam inne atrakcje, a sobie wytłumaczyłam, że to takie samo słońce jak codzień, tylko kawałek zasłonięty.

Jak widać, czasem się może zdarzyć, że zabraknie nam starych śmieci... Pytanie, czy takie sytuacje powinny zniechęcać do kolejnych porządków?

sobota, 14 marca 2015

3... 2... 1... 0... START!

Zapowiadałam wielokrotnie. Od miesięcy mówiłam, że w końcu zacznę. I ruszył. Jest wreszcie mój blog statystyczny. Planuję dzięki niemu uporządkować swoją wiedzę. Planuję ją pogłębić. A oprócz tego planuję choć trochę upowszechnić statystykę. Bo źle, że taka krytykowana na prawo i lewo. A jak w końcu postanowię wrócić do pracy, to będę mieć swoją wizytówkę - że nie leżę całymi dniami przed telewizorem, ale wciąż działam...

Blog na razie raczkuje. Eksperymentuję z wyglądem, z wtyczkami. Uczę się. Mąż dużo pomaga. Przede wszystkim wspiera na każdym kroku. No i z 90% technicznych spraw ogarnia. Bez niego bym nie ruszyła. Jakby ktoś z Was chciał też  coś poradzić czy podpowiedzieć, to piszcie - albo w komentarzach albo na maila. Liczę na wsparcie, może być krytyczne :)

A co do działania - byłam w tym tygodniu w domu dziecka opowiedzieć starszym dzieciakom o deklaracjach PIT. Trudne doświadczenie. Nie jestem do końca zadowolona z siebie - trochę przeceniłam odbiorców i nie przygotowałam się na ich poziomie. Szkoda. Bo na prezentację przyszło bardzo mało osób i gdybym miała dla każdego przygotowane odpowiednie materiały, to może udałoby się więcej osiągnąć. Pierwsze takie moje doświadczenie - trzeba się uczyć na błędach.

poniedziałek, 9 marca 2015

zmasowany atak zabawek

Staram się ostatnio jak najbardziej dbać o porządek. Nie jest idealnie, ciągle się pojawia coś nowego, a rzeczy raz posprzątane nie chcą utrzymywać tego stanu, dążąc do nowego chaosu. Ale sprzątam. Do tego wynoszę, wydaję, próbuję allegrować. Staram się odgracić otoczenie i widzę małe postępy na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy.

I tylko jedna rzecz nie daje się w żaden sposób opanować. Zabawki! Rozrastają się na wszelkie możliwe sposoby (kto wymyślił Święta, urodziny, imieniny, dzień dziecka, wizyty babci?), opanowują każdą wolną przestrzeń. Nie radzę sobie z nimi. Układam w pudłach, wciskam na szafę, próbuję upchnąć w różnych kątach. A one nic sobie z tego nie robią. Na miejsce jednej schowanej zabawki, zaraz przyrastają trzy nowe. I żeby było jasne. Moje dziecko oprotestowuje głośno i wyraźnie wydanie jakiejkolwiek zabawki, a pamięć ma tak dobrą, że po roku potrafi sobie przypomnieć, że coś dostał i marudzić, żeby mu to wydostać z odpowiedniego pudła, czy innego miejsca przechowywania... Jeśli nawet uda mi się coś przemycić do śmietnika (bo zepsute), czy komuś wydać, to i tak na to miejsce zaraz pojawią się z trzy inne zabaweczki. Jeszcze trochę i do dziecięcego pokoju będę wchodzić tylko w największej potrzebie i to w jakimś kombinezonie ochronnym...

Szukam sposobu... Poratujecie pomysłami?

wtorek, 3 marca 2015

siostrzana motywacja

Zawsze chciałam mieć siostrę, a tu sami bracia... Dawno, dawno temu (a będzie to prawie 20 lat) poznałam na wakacjach bardzo miłą dziewczynę. I tak jej się zwierzyłam, że bardzo bym chciała mieć siostrę, a niedługo brat mi się urodzi i to już kolejny. Nie pamiętam dokładnie, jak do tego doszło, ale ustaliłyśmy, że będziemy takimi "przyszywanymi" siostrzyczkami. Może to mało prawdopodobne, ale ta nasza siostrzana przyjaźń trwa od tych prawie 20 lat, mimo że widziałyśmy się przez ten czas dosłownie kilka razy. Za to wymieniłyśmy kiedyś stosy listów i pocztówek, a teraz wysyłamy do siebie regularnie e-maile. Niesamowite. Z tygodniowego wyjazdu taka wieloletnia wspaniała znajomość...

W zeszłym tygodniu ta moja siostra-niesiostra zaczęła mnie motywować do porządków. Stwierdziła, że ogarnia i remontuje swoje mieszkanko i przesyła mi zdjęcia "przed" i "po". Pozazdrościłam i zaraz też się zmobilizowałam - kuchnia doczekała się wielkiego, porządnego sprządania, do którego zabierałam się od kilku miesięcy.

Czasem potrzebny jest jakiś zewnętrzny "kop", żeby się zmotywować. Warto poszukać wśród znajomych kogoś, kto pomoże i kopa wymierzy...