poniedziałek, 27 lipca 2015

przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość?

Ciągle słucham porad o tym, że nie należy żyć przeszłością. Że należy zostawić ją za sobą i skupić się na swoim "tu i teraz", bo tylko to jest dla nas w tej chwili dostępne. A ja nie do końca się z tym zgadzam. Lubię od czasu do czasu powspominać miłe chwile z przeszłości. Lubię nawet czasem przypomnieć sobie też te mniej miłe, które dają coś do myślenia i które w jakiś tam sposób spowodowały mój rozwój.
A kiedy jest mi źle, potrafię zamknąć oczy i wyobrazić sobie jakiś dobry moment, który kiedyś przeżyłam. Takie pozytywne kotwice w przeszłości. Bardzo je sobie cenię. I dzięki temu, że mam właśnie takie kotwice, potrafię lepiej sobie radzić z bieżącymi smutkami. Bo mam co wspominać. Bo wiem, że po każdej trudnej chwili, przychodziły piękne momenty. Bo wspomagając się wyobraźnią, potrafię wrócić do tego, co było piękne i przyjemne - i we wspomnieniach przeżyć to jeszcze raz.
Wiem, że chwila obecna jest najważniejsza. Wiem, że to w tej chwili wybieram, co będzie zaraz moim wspomnieniem przeszłości. Wiem, że to w tej chwili snuję plany na przyszłość i do tej przyszłości się przygotowuję. Bardzo lubię moją teraźniejszość (choć, oczywiście, nie zawsze - bo nie jest idealna).
Nie żyję jednak tylko chwilą bieżącą. Nie mogę doczekać się niektórych momentów w przyszłości. I lubię też czasem sięgnąć do wspomnień. Bo każda chwila mojego życia jest dla mnie dużo warta.

czwartek, 23 lipca 2015

przypominaczka

Jakże często tak bywa, że nasze plany, zamiary i postanowienia odchodzą w przeszłość. I to nie dlatego, że nie chcemy czegoś robić, ale dlatego, że po prostu zapominamy. Warto jak najczęściej sobie zapisywać nasze plany, obrazować (np. za pomocą map myśli) i przede wszystkim wracać do nich, weryfikować, na ile działamy.

Już nie raz na tym blogu opisywałam różne moje postanowienia - jedne udaje mi się spełnić lepiej, inne gorzej. Chociażby te noworoczne. Miał być blog zawodowy no i jest (www.statystyczny.pl), z optymalizacją przedmiotów jest kiepsko. Doszłam do etapu, w którym ciężko mi się czegoś pozbyć, za to wciąż przybywają, głównie prezenty różne. Wczoraj wzięłam się w garść, zaczęłam wystawiać rzeczy na olx. Spróbuję sprzedać, a jak nie pójdą, to może zacznę wystawiać masowo w kategorii darmowe. Znajmości nadal trochę zaniedbane, ale robię postępy. Biegać nie zaczęłam. Ale staram się ćwiczyć. Trochę siłownie zewnętrzne, trochę hula-hop, trochę jakaś gimnastyka, trochę spacerów. Nie jest najgorzej. No i jeszcze miałam dbać o własny rozwój. I ten punkt najtrudniej mi ocenić. Staram się, ale czasem mam wrażenie, że efekt jest odwrotny do zamierzonego.

Kiedyś wprowadzałam w życie mój eksperyment "dziękuję". Przez jakiś czas bardzo pilnowałam, ostatnio trochę zaniedbałam. Na szczęście część podziękowań pozostała w nawyku więc powinno był łatwiej wrócić do tego bardzo dobrego zwyczaju.

Uuuuu... Kolejny temat niestety bardzo mnie zawstydza. Miałam porzucić gierki komputerowe, tabletowe, telefonowe. Tutaj nawaliłam zupełnie. Znów dałam się wciągnąć. Trzeba nad tym popracować i odzyskać czas, który na to marnuję.

I jeszcze moje "dobro czynić", które też miałam zaplanowane. Niektóre punkty idą całkiem dobrze, inne dużo gorzej. Miałam nadzieję, że rozwój osobisty pójdzie szybko i wszystko wejdzie w rutynę. Tymczasem zauważam, że wciąż muszę nad sobą mocno pracować.

Pamiętajcie. Wszystkie zmiany należy wprowadzać od dzisiaj.

Przypominam przy okazji, że warto pomagać różnym fundacjom, które mają doświadczenie w pomaganiu innym, które potrafią dobrze wykorzystywać powierzone im środki. Ja ze swojej strony nieustannie polecam Fundację Kasisi i Dobrą Fabrykę, ale oczywiście każdy dookoła siebie może znaleźć coś, co będzie bardziej do niego przemawiać. W grupie łatwiej czynić dobro!

A na koniec mała zachęta, żeby zajrzeć na mojego bloga statystycznego. Ostatni wpis dotyczy rysowania wykresu pudełkowego. Myślę, że to temat, który może zaciekawić nie tylko fanatyków matematyki i statystyki. A na pewno jest zrozumiały dla wszystkich, którzy śledzili moje wszystkie statystyczne wpisy od pierwszego do ostatniego. Jeśli ktoś tego jeszcze nie zrobił - zapraszam! Warto nauczyć się czegoś nowego i rozruszać swoje szare komóreczki.

A jak Wy kontrolujecie i pilnujecie swoich postanowień?

czwartek, 16 lipca 2015

sposób na porządki

Jednym z dobrych sposobów na zmobilizowanie się do zrobienia porządków jest wprowadzenie elementu konkurencji.
Minimaliści z bloga "The Minimalists" proponują specjalną grę, w której chodzi o to, by z dnia na dzień wyrzucić jeden przedmiot więcej. Przegrywa ten, kto pierwszy nie znajdzie odpowiedniej liczby zbędnych przedmiotów do wyrzucenia. A tak właściwie to nikt nie przegrywa, skoro każdy pozbędzie się jakiegoś niepotrzebnego balastu.
Dla mnie ta gra to zbyt restrykcyjny sposób. Za bardzo uregulowany. Bo jeśli pierwszego dnia znajdę 5 przedmiotów, to mam je odłożyć na kolejne dwa dni? Czy wyrzucić wszystkie, a potem się wkurzać, że nie mam nic do wyrzucenia w kolejnych dniach? Szukam więc innych motywacji.
Żeby trochę ogarnąć nasze mieszkania, zaczęłyśmy z moją siostrą-przyjaciółką wysyłać sobie swoje zdjęcia "przed" i "po" (w naszym przypadku to już drugie podejście - działa rewelacyjnie). Dzięki temu kilka zagraconych kątów odzyskało wreszcie jako-taki wygląd.
Czy też macie takie "konkurencyjne" sposoby na wprowadzanie porządku w Waszym otoczeniu? Czy mobilizujecie się z innymi nawzajem do ogarniania szaf, półek i innych schowków na bałagan?
Hmmm... No i jeszcze tak się zastanawiam, czy jest jakiś sposób, żeby z innymi się motywować do wprowadzania pozytywnych zmian w swoim życiu. Bo ja sama staram się porządkować nie tylko otoczenie, ale również siebie samą - swoje myśli, oczekiwania, ambicje, emocje i wszystko co mnie dotyczy. Trochę brak mi mobilizacji. Trochę się wciąż gubię i cofam, zamiast iść do przodu...
Chyba będę musiała i tutaj wprowadzić jakiś element konkurencji ;)

środa, 8 lipca 2015

lawina uprzejmości

Jeżdżę ostatnio sporo tramwajami. Dużo się naczytałam niedawno o tym, że mamy do czynienia z upadkiem kultury, że ludzie nie ustępują miejsca w tramwajach... Tymczasem podczas moich podróży miałam okazję wyciągnąć całkowicie odmienne wnioski. Jeżdżę z prawie dwuletnim dzieckiem i nie zdarzyło mi się jeszcze ani razu, żebym musiała stać w tramwaju - zawsze ktoś ustępuje miejsca. A wczoraj miałam do czynienia z prawdziwą lawiną uprzejmości - jak tylko wsiadał ktoś starszy, zaraz ktoś inny ustępował mu miejsca. Tak sobie myślę, że musiała być jakaś pierwsza osoba, która zapoczątkowała tę lawinę i kiedy głośno zaproponowała komuś, żeby usiadł, to od razu inni ludzie rozejrzeli się dookoła i sprawdzili, czy obok nie stoi czasem ktoś, kto potrzebuje miejsca siedzącego.
Warto być osobami, którzy rozpoczynają pozytywne lawiny. Uprzejmość niewiele kosztuje, a potrafi wrócić z dużo większą intensywnością.