wtorek, 30 września 2014

fajna niedziela

Niedzielny poranek rozpoczęłam zabawami z moją Dwójką Rozrabiaków. W tym czasie mężuś mógł odespać ciężki tydzień. Potem wspólne wyjście do kościoła, a następnie weszliśmy do pobliskiej cukierni. Każdy z ciastkiem w ręce - ruszyliśmy na rodzinny spacer. Cel: pobliski kasztanowiec. Tatuś mógł się wykazać i rzucając kijem w drzewo strącić dla dziecka prawdziwy deszcz kasztanów. Jak dobrze było słuchać głośnego śmiechu zachwyconego synka.
Po wypiciu południowej kawki, poszliśmy znowu na spacer - musieliśmy zaliczyć zapowiadany już od ponad tygodnia dmuchany zamek dla dzieci. Młody najpierw onieśmielony, rozkręcił się dopiero pod koniec swojej tury w związku z czym trzeba było odczekać całą kolejkę od nowa, żeby jeszcze raz mógł sobie poskakać. Potem plac zabaw. Atrakcja też dla Młodszego, który wypuszczony z wózka mógł poraczkować po rozgrzanej słońcem trawie. Uciekał do innych dzieci, zrywał listki koniczyny i śmiał się w głos. Nawet poszedł z tatą pojeździć na zjeżdżalni.
A potem domowy obiad (robiony wspólnie razem z mężem) i wyjazd na urodziny bratanka. Miłe spotkanie z rodziną.
Po powrocie kąpiel dzieci, spanie i... wreszcie czas dla nas. Chleb z piekarnika kusi swoim zapachem, a my rozmawiamy...
Fajna niedziela, prawda?

piątek, 26 września 2014

dobro czynić

Czy jest ktoś, kto by nie chciał zmieniać świata? Niech będzie lepszy, piękniejszy, doskonalszy. Tylko jak się za to zabrać? Często brakuje mi pomysłów albo odwagi.
Ktoś coś poradzi?
Poniżej kilka moich planów na przyszłość, ale chętnie uzupełnię listę.

1. Większa otwartość na ludzi.
Z natury jestem nieśmiałym mrukiem. Nie lubię poznawać nowych ludzi, najlepiej się czuję w towarzystwie kilku bliskich znajomych albo i swoim własnym. Stąd też planuję większą otwartość - zagadnąć ludzi znanych tylko z widzenia, uśmiechnąć się, zamienić kilka słów. 

2. Dbanie o znajomości.
Mam tyle zakurzonych znajomości, że aż wstyd. Muszę je dobrze przemyśleć i odkurzyć kontakty. Zacznę od tych, które w przeszłości były dla mnie najbardziej wartościowe. Trzeba napisać maila, zadzwonić, spotkać się. 

3. Zwracanie uwagi na uczucia innych.
Mam w zwyczaju traktować ludzi bardzo powierzchownie. Skoro ja coś lubię, to zakładam, że inni również. A przecież każdy z nas jest zupełnie inny. W związku z tym trzeba włożyć więcej wysiłku w zrozumienie. Trafnie dobrany prezent, pamięć o urodzinach (najlepiej życzenia bardziej skomplikowane niż tradycyjne "wszystkiego najlepszego"), cieplejsze niż zwykle powitanie. Jedni ludzie zrozumieją mnie bez słów, niektórym muszę wytłumaczyć o co mi chodzi albo dostosować się do ich wrażliwości. W tym zakresie muszę się jeszcze wiele nauczyć.

4. Mądre książki.
Planuję przeczytać jak najwięcej mądrych książek. Nie tylko fantasy i s-f. Nie tylko romantyczne historyjki. Szukam lektury, która będzie mnie rozwijać. Jakby ktoś coś chciał polecić - jestem otwarta na propozycje.

5. Uporządkowanie własnego otoczenia.
Bałagan mnie męczy. Męczy mnie jeszcze bardziej to, że nie umiem go ogarnąć. Posprzątam jedną rzecz i zaraz pojawia się pięć innych. Ostatnio skupiam się na ograniczaniu przedmiotów dookoła. Pisałam już o tym tutaj. Idzie mi różnie, raz lepiej, raz gorzej. Trochę brakuje mi sił, żeby zawalczyć z sentymentami, ale mam nadzieję, że uda mi się uporządkować otoczenie materialne. A w efekcie może łatwiej będzie uporządkować też myśli.

6. Rozmodlenie się.
Trudny temat. Wspomniany też tu. Różnie bywa, ale staram się coś zmieniać w tym zakresie. W końcu skoro wierzę, że Bóg może działać cuda, to powinnam Go prosić o przemianę mojego życia i świata.

7. Szukanie dobrych inicjatyw i dzielenie się nimi.
Jeśli widzę, że ludzie dookoła starają się czynić dobro, to warto do nich dołączyć, zaproponować swoją pomoc, zaangażować się. A może kiedyś uda mi się samej stworzyć coś dobrego...

8. Rozwój osobisty.
Mój mózg jest na urlopie od jakiegoś czasu. Macierzyński, wychowawczy... zwał jak zwał. W każdym razie mózgu nie używam prawie wcale. Pora go obudzić. Może jakaś partyjka go, krzyżówka do rozwiązania, nowy kursik internetowy. 

9. Zdrowie fizyczne.
Potrzebuję więcej ruchu. Spacery, może rower, bieganie. Liczę na to, że dzięki temu będę mieć więcej siły i energii dla innych.

10. Ograniczenie internetu.
To mój osobisty pożeracz czasu. Muszę się nauczyć rzadziej włączać komputer, mniej siedzieć z tabletem, nie włączać telefonu... A czas dotychczas w ten sposób marnowany poświęcić na relacje z ludźmi...

Piszę o zmianie świata, a potem wszystkie punkty o sobie. Ale tak mi się wydaje, że wpływanie na losy świata muszę zacząć od pracy nad sobą i swoim otoczeniem. Gdyby każdy tak zrobił, to świat by był lepszy.
Plany są - teraz trzeba się zabrać za realizację!

wtorek, 23 września 2014

antydepresyjnie

Dlaczego ludzie nie potrafią być szczęśliwi? Dlaczego ja nie potrafię być szczęśliwa? Niczego mi w życiu nie brakuje. Naprawdę. Cudowny mąż, wspaniałe dzieci... Środki finansowe, które zapewniają mi wszystko, co potrzebuję, a nawet jeszcze więcej. Zdrowie. Umiarkowana inteligencja. Życzliwa dalsza rodzina. Kilku dobrych przyjaciół...
Tymczasem mi jest źle, bo pogoda nie taka, bo się nie wyspałam, bo mam bałagan i brak mi sił na posprzątanie. Jakiś powód zawsze się znajdzie...
Jak to zmienić? Dziś rano uśmiech od ucha do ucha, głośny śpiew (bo słucha tylko najmłodszy) i od razu mi lepiej. Tym razem nie dam się jesiennej depresji!

poniedziałek, 22 września 2014

Kasisi

Wspominałam już krótko o Fundacji Kasisi na samiuteńkim początku mojego blogowania, a teraz coś więcej.
Skąd mi się wzięło w ogóle zainteresowanie Kasisi? Zaczęło się od książki "Last minute - 24h chrześcijaństwa na świecie‎". A potem trochę googla i już byłam na stronie Fundacji a zaraz potem na jej profilu Facebookowym. To było jesienią ubiegłego roku. Byłam zmęczona, a do tego dookoła wszystko było szare i jakieś takie ponure. A tam: Słoneczna Afryka, radość, uśmiech i szczęście wśród dzieci chorych, pokrzywdzonych przez życie. Pobudka dla mnie. Na początku chłonęłam każde słowo. Czytałam stare wpisy. Niecierpliwie czekałam na bieżące. Odświeżałam stronę dwadzieścia razy dziennie.
Potem ochłonęłam. W końcu fascynacja zwyke nie trwa długo. Co nie znaczy, że zapomniałam. Cały czas staram się wspierać projekty. Z radością czytam wieści z Kasisi (choć już nie odświeżam strony co 5 minut, częściej co 5 dni). Nadal chłonę radość i słońce. Uczę się rzeczy ważnych. Myślę...
Na początku zazdrościłam Szymonowi, że znalazł dla siebie miejsce, w którym jest tak szczęśliwy i daje mu tyle sił do działania. Teraz już wiem, że dla mnie tym miejscem jest moje "tu i teraz", czyli mąż, dzieci, własny rozwój. Byle tylko o tym nie zapomnieć...

A do zapoznania się z Fundacją Kasisi zapraszam oczywiście wszystkich. Warto!
https://www.facebook.com/fundacjakasisi
http://www.fundacjakasisi.pl/

PS. Moja dusza księgowej nie mogła się powstrzymać przed przejrzeniem sprawozdania finansowego Fundacji i jestem pod wrażeniem. Jeszcze NIGDY nie widziałam, żeby taki procent środków rzeczywiście był przekazywany dla potrzebujących i żeby tak mały udział miały wydatki administracyjne.

niedziela, 21 września 2014

po powrocie

3 tygodnie wakacji. Piękny czas aktywnego wypoczynku. Wyjazd z rodziną. Zwiedzanie. Poznawanie nowych ludzi i kultur. Nowe pomysły. Przekraczanie własnych granic. Zbieranie sił na jesienne i wieczorne ponure wieczory. Poszukiwanie mobilizacji do rozwoju. Powrót z nowymi pomysłami i nową energią. Oby wystarczyło na jak najdłużej!

Dlaczego warto wyjeżdżać na wakacje? Moje obserwacje są proste. Siedząc w domu zawsze znajdziemy miliard rzeczy do zrobienia. Bardziej lub mniej pilnych. Kiedy jesteśmy poza domem nie musimy układać zimowych ubrań, szykować zapasów na zimę, myć okien ani przeglądać szuflad z przyprawami. Mamy więcej czasu dla siebie i bliskich (przy dwójce aktywnych dzieci trudno mieć więcej czasu dla siebie, ale załóżmy że chociaż trochę się udaje). Łatwiej jest zostawić obowiązki i troski i skupić się na planowaniu, przemyśleniach albo po prostu życiu chwilą.

Inną zaletą wakacji jest wyjście ze swojej strefy komfortu. Opuszczamy swoje zaciszne mieszkanko, spotykamy obcych ludzi. Wsiadamy w samochód, pociąg lub samolot i dajemy się ponieść przygodzie. Otwieramy się na świat dookoła i pozwalamy, żeby na nas wpływał bardziej niż zwykle.

A potem wracamy. Z nowymi siłami. Z tęsknotą. Znowu zakupy w ulubionym warzywniaku, domowy pieczony chlebek, obiadek u mamusi...

A następne wakacje już za rok!