piątek, 31 października 2014

dzieci

Dzieci są fajne. Ciekawe świata, pozbawione sztuczności. Zadają sto pytań na minutę, potrafią powiązać ze sobą rzeczy, o których dorosłym nawet się nie śniło...
Wczoraj zaśmiewaliśmy się z mężem czytając teksty Róży i Lilki. Uśmiech na twarzy wzbudzają również mądrości Szymona. Zdecydowanie wolę poczytać coś tak pozytywnego i optymistycznego, zamiast kolejnych wiadomości na onecie czy wp. Świadomie uciekam ostatnio przed natłokiem informacji. Zerkam raz na jakiś czas, żeby nie być zupełnie na uboczu, ale być może zrezygnuję nawet z tych zerków. Po co mi wiedza na tematy, z którymi nic nie zrobię? Lepiej się skupić na miejscach, gdzie mogę działać :)

PS. Jakby ktoś chciał właśnie zadziałać, to dzisiaj akcja "piątka w piątek" z Dobrą Fabryką! Można wpłacić 5 złotych i zobaczyć, jak naprawdę zmieniają one świat.

czwartek, 30 października 2014

sentymentalnie...

Za oknem szaro i ponuro... Zapalam światło. Nie lubię półmroku. Uśmiecham się pod nosem. Przede mną kolejny dzień. Czekają na mnie nowe zadania do wypełnienia. Jestem szczęśliwa, bo posuwam się codziennie krok do przodu w moich postanowieniach. Powolutku realizuję swój plan. Szukam równocześnie pomysłów na siebie. Już dość wegetacji z dnia na dzień.
Porządkując stare papiery i pamiątki, uśmiecham się do swoich wspomnień. Sentymenty. Przeszłość. Część wyrzucam do kosza na śmieci. Nie potrzebuję biletów wstępu, żeby pamiętać, gdzie byłam. A jeśli potrzebuję, to znaczy, że nie było to dla mnie istotne. Mam za sobą piękną przeszłość, pełną rewelacyjnych przeżyć. Ale chcę jak najlepiej żyć teraz i tworzyć dla siebie i moich bliskich równie piękną przyszłość. Zostawiam więc tylko te pamiątki, które są dla mnie najbardziej cenne, jakoś szczególnie bliskie mojemu sercu. A wszystko inne - niech pozostanie w pięknych wspomnieniach!

środa, 29 października 2014

gierki

Jednym z moich wczorajszych 7 postanowień jest rezygnacja z różnych gierek na telefonie czy tablecie. Już wiele razy podejmowałam takie wyzwanie, a potem znowu coś mnie skusi i tu pięć minut, tam pięć minut, a czas ucieka...
Czy ktoś oprócz mnie też ma taki problem, że lubi te najprosztsze gry, z których każda zajmuje maksymalnie 5 minut? Można zagrać jedną, drugą, trzecią... Na Fejsie, na telefonie, na tablecie... Siedzę z dziećmi, nudzę się więc tu połączę jakieś cukierki, tam zrzucę kuleczki, przejdę kolejny poziom wisielca i odpowiem na 3 pytania w jakimś quizie. Niby chwila, moment. Tylko dlaczego pół godziny mija od ręki i chciałoby się zagrać jeszcze raz?
Wróciłam więc do decyzji "żadnych gierek, w ogóle". Powinnam więc mieć więcej czasu na inne rzeczy. Nic z tego... Ucieka tak samo jak zwykle... I jak tu się zmotywować?
Może i ucieka, ale na bardziej wartościowe rzeczy. Zamiast równocześnie bawić się dzieckiem i klikać na tablecie, poświęcam czas w 100 procentach synkowi. Zamiast przez 10 minut grać, mogę przez 10 minut poćwiczyć. Znajduję więcej czasu na porządki i wciąż jeszcze wierzę, że wyrobię się z moim planem ogarnięcia otoczenia do końca roku. 10 minut dziennie przez dwa miesiące to daje dobre 10 godzin, które zyskuję dla siebie i dla rodziny. Obym tylko wytrwała!

wtorek, 28 października 2014

7 zadań

Od dzisiaj wdrażam nowy pomysł. Napisałam na kartce 7 zadań, które bym chciała codziennie realizować. Obok nich daty i miejsce na "ptaszki". Zadania są dosyć proste, ale wymagają różnych drobnych zmian w moim życiu więc zobaczymy, na ile uda mi się je wypełniać.

Pomysł na taki projekt wskoczył mi do głowy, kiedy przeglądałam różne stronki w Internecie. Coś tam zobaczyłam, dopasowałam do swoich potrzeb i będę próbować realizować. Mam nadzieję, że jak wytrzymam parę tygodni, to wejdzie mi to w nawyk na tyle, że będę mogła wpisać nowe zadania do realizacji, bo tamte już będą po prostu codziennością (jak zjedzenie śniadania).

Oprócz tego kontynuuję domowe porządki... Nawet w miarę idzie, tylko brakuje mi motywacji do wyrzucania rzeczy, które są niepotrzebne (a nie wszystko da się wydać, czy odsprzedać)...

poniedziałek, 27 października 2014

powrót

Minęło trochę czasu... Choroby, choroby, choroby... Chora cała trójka moich Panów. Dziś pierwszy trochę normalniejszy dzień od paru tygodni. Najstarszy Pan jest w pracy, Starszy poszedł do przedszkola i tylko Młodszy mi się ostał kaszlący - zaraz biegnę z nim do przychodni.

Powrót do normalności ma oznaczać też powrót do pisania. Planuję na nowo rozpocząć rozwój własny. Planuję ogarnąć wreszcie mieszkanie (ustaliłam sobie termin ostateczny na koniec roku, mam nadzieję, że się wyrobię). Planuję sobie wszystko tak poukładać, żeby w 2015 rok wejść spokojniej, z gotowym pomysłem na siebie. Nie zaczynam od jutra, zaczynam od dziś!

wtorek, 14 października 2014

Dobra Fabryka

O Fundacji Kasisi pisałam już tutaj i tutaj. Dzisiaj chciałam napisać kilka słów o innej Fundacji Szymona Hołowni - o Dobrej Fabryce. Dwa pierwsze projekty Fundacji to wsparcie znajdujących się w dramatycznej sytuacji finansowej hospicjum w Rwandzie i szpitala w północnym Kongo. Dzięki pomocy Fundacji, chorzy mogą otrzymać podstawową pomoc, na którą w innej sytuacji nie mogliby liczyć. A wszystko to dzięki temu, że ileś tam osób wpłaca raz w tygodniu 5 zł na konto Fundacji. Czy warto? Spójrzcie na Facebooka i zobaczcie - codziennie Szymon przedstawia jedną osobę, która dzięki Fundacji otrzymała swoją szansę na lepsze życie.

poniedziałek, 13 października 2014

choróbki

Dzieci wciąż chorują. Wczoraj pół dnia na izbie przyjęć w szpitalu. Na szczęście nic groźnego, wróciliśmy do domu z listą leków i zaleceniem kontroli w poradni rodzinnej. Ale dużo stresu, nerwów, zmęczenia. Szpitale dziecięce są straszne. Szpitale ogólnie są straszne. Nie lubię tego czekania. Dlaczego jest tylko jeden lekarz, do którego czeka sie w kolejce przez parę godzin? Ile nowych chorób można nałapać...

***

Stosy leków. Z pudełka zaczęły wychodzić na półkę. Leżące obok obrusy musiały wyemigrować. Ręczniki z sąsiedniej półki też są zagrożone. Najczęściej używane leki zamieszkały na blacie kuchennym. Bardziej "niebezpieczne" na wyższej półce, gdzie walczą o swoje miejsce ze szklankami.
Przytłoczona lekami, wytoczyłam im wojnę. Wszystkie przeterminowane czekają na wizytę w aptece, gdzie zamieszkają w koszu na odpady medyczne. Rzadko używane trafiły do kartonu i wylądowały wysoko w szafie, pod ręką została tylko lista z terminami przydatności. Aktualnie używane nadal siedzą w kuchni, ale ich przestrzeń została ograniczona. Pozostałe dały się zmieścić na jednej półce. Trzeba tylko pilnować, żeby znowu nie zaczęły się mnożyć i rozrastać.

Odrobina porządku, a humor miałam lepszy przez trzy dni!

poniedziałek, 6 października 2014

goście

To był ciężki weekend. Goście, goście, goście... Niby bardzo dobrze, że przyjeżdżają. Cieszę się, że przychodzą do nas, rozmawiają, siedzą i mam nadzieję, że dobrze się czują.  Ale jednak po takich kilku dniach czuję się naprawdę zmęczona i z radością zostaję w domu tylko z mężem i dziećmi. 

Pamiętam, że jak byłam młodsza, to uwielbiałam czytać książki pani Małgorzaty Musierowicz, w których opisywała dom Borejków. Taki otwarty dla wszystkich, gdzie każdy mógł dostać herbatkę, poczuć jak u siebie, nabrać pozytywnej energii. Kiedyś marzyłam, że mój dom taki będzie. Ale chyba się do tego nie nadaję. Po pierwsze nie potrafię emanować tą pozytywną energią. Jestem za bardzo zamknięta w sobie. Poza tym mieszkanie na uboczu, gdzie nikomu nie jest po drodze. Gości trzeba specjalnie zapraszać. Do tego dziecięcy hałas i rozgardiasz. Nie wiem, czy ludzie koniecznie chcą słuchać krzyków i płaczów, a do tego potykać się cały czas o rozrzucone zabawki...

Jak to jest? Lepsze są tłumy gości czy spokojna samotność?

czwartek, 2 października 2014

porządek

Porządek to jest temat, z którym mam duży problem. Co dziwne, kiedy pracowałam zawodowo, byłam bardzo poukładana. Wszystko rozpisane z datami, papiery poukładane w segregatorze, sprawy do załatwienia wpisane w zeszycik i regularnie odhaczane ze szczegółowym opisem. Czyli zawodowo wzór do naśladowania, a w domu wielki rozgardiasz i bałagan. Nie umiem go opanować. Czuję dookoła chaos, nie wiem, od czego zacząć układanie i porządkowanie otoczenia.

Próbowałam robić listę rzeczy do zrobienia. Działała mniej więcej dwa dni. Próbowałam "Getting Things Done". Wszystko super, tylko jakoś nie umiem ani odpowiednio uporządkować ani realizować wszelkich zadań i projektów. Czytałam wiele mądrych książek o zarządzaniu czasem i pełna entuzjazmu wdrażałam w życie kolejne metody, które okazywały się skuteczne parę dni, ewentualnie parę tygodni.

Czuję się tym tak bardzo przytłoczona, że aktualnie załatwiam tylko sprawy najpilniejsze, które muszą być załatwione w tej chwili. Resztę wyrzucam z głowy, żeby się nie stresować.

Moje postanowienie na najbliższe dni: mniej Internetu, więcej porządku! I biorę się za nadrabianie zaległości!