środa, 28 stycznia 2015

dwa poranki

Dwa poranki:

Pierwszy:
Szósta rano. Tup, tup, tup... Słychać kroki dziecka. Dlaczego on się zawsze musi budzić tak wcześnie? Znowu będzie niewyspany i marudny przez cały dzień. No i oczywiście ja też się nie wyśpię. Już włazi do łóżka. Może uda się go uśpić jeszcze na chwilę. "Nie wierć się, mamusia jeszcze śpi!". Wredzizna mała. Jak już przylazł do nas, to mógłby się położyć w spokoju i chociaż udawać, że próbuje zasnąć. Kręci się tak, że wytrzymać nie można. Wstajemy! Trzeba jakieś śniadanie zrobić. I tak będzie marudzić więc w sumie nie wiem, po co się wysilam. "Jedz szybko! Dlaczego się ubrudziłeś? Gapa z ciebie i tyle!" Jak już zjadł, to może się chociaż chwilę pobawi. A ja sobie usiądę do komputera i wreszcie odpocznę przy fejsiku, mailach i codziennych wiadomościach. "Co mi tu próbujesz klikać?" Czy on się nie umie sam chwilę pobawić? Nawet herbaty nie idzie wypić w spokoju. "Po co mi przynosisz te samochodziki? Pobaw się nimi w swoim pokoju". No... nareszcie chwila ciszy...


Drugi:
Szósta rano. Tup, tup, tup... Słychać kroki dziecka. O, chyba moje kochane maleństwo się obudziło. Jeszcze chętnie bym chwilę pospała, ale w sumie dzięki niemu będę mieć dłuższy dzień. Pora na poranne przytulaki. "Kocham cię, syneczku, wiesz?". Miło się tak razem siedzi w łóżku, ale pora już na śniadanko i do zabawy! Co dobrego na śniadanie? Może jogurt z musli? Albo kanapka z domowym schabikiem? Pychotka, co? "Ale się upaprałeś. Zobacz do lustra, jak śmiesznie wyglądasz, a potem umyjemy buźkę". Zjedzone? To pora na wspólne zabawy. Może pobawimy się chwilkę samochodami. "Super! Możesz zbudować dla nich garaż pod krzesłem." Miło się poczuć jak dziecko, poczołgać się po podłodze, poturlać na dywanie. "A teraz, kochanie, mama ma chwilkę przerwy. Chcę poczytać sobie przy komputerze. Pobaw się trochę sam, a zaraz przyjdę zobaczyć, co wymyśliłeś"...

Dwa poranki czy jeden?
Staram się, jak najczęściej przeżywać wersję numer dwa. Próbuję jak najbardziej świadomie korzystać z czasu, który jest mi dany i cieszyć się każdą chwilą. Jeszcze nie zawsze mi wychodzi, ale sama świadomość bardzo pomaga.

Zapisując codziennie trzy najfajniejsze wydarzenia z całego dnia uświadomiłam sobie, że nigdy nie był to czas spędzony przy komputerze na przeglądaniu fejsika, blogów czy innych internetowych stron. Zwykle notowałam miłe chwile z dziećmi, spotkania ze znajomymi, domowe osiągnięcia. Skoro to są moje momenty szczęścia, to muszę je celebrować. I tego ostatnio próbuję się nauczyć.

środa, 21 stycznia 2015

dlaczego nie warto się zadłużać?

To nie jest generalnie temat na mojego bloga. Nie chciałam o tym pisać, a jednak... Ostatnie kilka dni i kilka rozmów przekonało mnie do tego i postanowiłam dorzucić swoje pięć groszy, a następnie odesłać do bardzo wartościowych wpisów Marcina Iwucia.

Właśnie parę dni temu od osoby, która właśnie rozpoczyna swoje życie zawodowe i podpisała pierwszą umowę (na 5 lat) usłyszałam, że teraz musi wziąć kredyt na samochód (no bo ile można jeździć pociągami czy komunikacją miejską), przy czym to nie może być tani samochód tylko taki, który się będzie podobać, będzie mieć odpowiedni klimat. Sugestia, żeby oszczędzić pieniądze (w wysokości raty kredytu) została odrzucona ("skąd ja wezmę te pieniądze?"). Obliczenia, że naprawdę opłaca się przez 2 lata odkładać gotówkę i po tym czasie uzbierać pieniądze na nieco tańszy model, również się nie spodobały.

Czy naprawdę ludzie są szczęśliwi, jeśli mają samochód i comiesięczny obowiązek oddania sporej części pensji? Tak, mamy samochód. Kupiony za gotówkę, dużo poniżej naszych możliwości finansowych. Moi rodzice nigdy nie mieli samochodu, a zwiedziliśmy z nimi pół Polski (jestem pełna podziwu, że z całą naszą ekipą byli w stanie spakować się do PKP). Nigdy mi go nie brakowało. I jestem wdzięczna, że nauczyli mnie, że długi są złe. Że należy ich unikać. Że trzeba mieć oszczędności i rozsądnie wydawać je na to, co potrzebujemy, a dopiero, kiedy mamy nadwyżki, można pozwolić sobie na realizację zachcianek (nawet dziwacznych i pokręconych).

Mam kredyt hipoteczny, którego bardzo nie lubię i który od lat odbiera mi dużo spokoju. I już wiem, że nawet to nie było warte moich nerwów. Gdybym miała cofnąć się do roku 2008 (słynny rok kredytów we frankach), to podjęłabym zupełnie inne decyzje. To tylko moje doświadczenie. A co z kolegą mojego brata, który próbował popełnić samobójstwo tylko dlatego, że zżarły go długi - jeden po drugim? Kolejne chwilówki, żeby spłacić poprzednie. Odsetki coraz większe. I wreszcie taki moment, że nie mógł sobie z tym poradzić. Zaczyna się od kredytu na samochód. Potem na meble. A jeszcze przecież należą się wakacje. Brak pieniędzy na Święta? Tradycyjnie prezenty muszą być bogate, a banki oferują przecież pożyczki. I co z tego, że z Bożym Narodzeniem będziemy się ciągnąć przez pół roku? Warto? A może lepiej nawet nie zaczynać tej spirali długów i kupować to, na co nas stać?

Polecam zapoznanie się z naprawdę wartościowymi artykułami Marcina Iwucia:
Ugotujesz się jak żaba - czyli długi w naszych głowach
Jak skutecznie pozbyć się długów?

A podsumowując - tak w trakcie pisania sobie jednak uświadomiłam, że tekst jak najbardziej jest zgodny z tematyką bloga. Bo tonąc w długach, trudno być szczęśliwym. Prawda?

poniedziałek, 19 stycznia 2015

o przyjaźni

Kiedy ostatnio poznaliście kogoś nowego? Kiedy się z kimś zaprzyjaźniliście?

Zauważyłam, że większość moich znajomości (zwłaszcza tych bliższych) sięga czasów licealnych i studiów. Przyjaciele ze szkolnej ławki, towarzysze wypraw w góry, koleżanki i koledzy ze studium pedagogicznego, znajomi z rekolekcji, współgracze w go. Jak to możliwe, że kiedyś umiałam tak łatwo zdobywać przyjaciół, a teraz ciężko mi wyjść poza codzienne "dzień dobry"? Zdaję sobie sprawę, że jako nastolatka miałam więcej czasu na imprezowanie, przegadane noce, długie spacery. Ale teraz też mogłabym zbudować bardzo fajne relacje, tylko jakoś mi to nie wychodzi. No właśnie, dlaczego?

Jedno z moich postanowień na 2015 rok, to właśnie zadbanie o moje stare znajomości i budowanie przyjacielskich stosunków z ludźmi, którymi spotykam na aktualnym etapie życia. Nie jest to łatwe zadanie. Oj, zdecydowanie nie jest. Ale planuję odnieść sukces. Przede wszystkim myślę, że przyda się więcej optymizmu. Liczę na to, że uśmiech na twarzy zjedna ludzi dookoła. Skupienie się na otoczeniu, a nie na swoich problemach. Aktywne słuchanie. Nawiązywanie rozmów z przypadkowo napotkanymi ludźmi. Maile, listy, rozmowy telefoniczne. Zaangażowanie. Szczerość. Otwartość. Pracuję nad wszystkim i małe, maleńkie sukcesy dostrzegam. Liczę, że z czasem będą większe.

A jak Wy nawiązujecie nowe znajomości?

piątek, 16 stycznia 2015

spotkanie z ludźmi sukcesu

Muszę się pochwalić! Dowiedziałam się ostatnio o wystąpieniach dwóch facetów sukcesu (Łukasz Olek oraz Michał Szafrański) w Poznaniu i to za darmo. W ramach akcji Aula Polska każdy z nich miał swoją prezentację. Po uzyskaniu zapewnienia męża, że zajmie się dziećmi i mogę mieć wolny wieczór, stwierdziłam "wchodzę w to"! I nie żałuję!
Nie dość, że usłyszałam dużo mądrości, nie dość, że zobaczyłam na żywo tych, którzy naprawdę mają czym się pochwalić, to przełamałam swoje osobiste opory - wyszłam z domu do ludzi, zrobiłam coś nietypowego. I żałuję tylko, że zabrakło mi odwagi, aby podejść, podać rękę i powiedzieć "świetne wystąpienie, dziękuję". Może następnym razem będę bardziej śmiała :)
A tymczasem trawię różne mądrości i mam nadzieję, że jak najszybciej ruszę z moimi planami zawodowymi. Trzymajcie kciuki!

poniedziałek, 12 stycznia 2015

moje krótkie podsumowanie 2014

To będzie krótkie podsumowanie mojego blogowania w 2014 roku.

Blog powstał w sierpniu i do grudnia opublikowałam 37 postów. Trzy najchętniej czytane to:
1. Mini(opty)malizm.
2. Trochę własnych myśli o pomaganiu, o fundacjach i o życiu też.
3. Prasówka.

Jeden z moich ulubionych to "dobro czynić".

Liczba czytelników jest w miarę stała i niniejszym chciałam Wam wszystkim podziękować. Piszę w dużej mierze dla siebie, pomaga mi to zmobilizować się do rozwoju, przemyśleć sobie niektóre sprawy. Ale cieszę się z każdej osoby, która zagląda na mojego bloga. Jeszcze bardziej cieszy mnie każdy komentarz. Kiedyś sama byłam cichą czytelniczką wielu blogów. Od jakiegoś czasu staram się choć trochę zaangażować, coś napisać od siebie. Lubię dyskusje pod postami - czytelnicy potrafią wspaniale uzupełnić myśli autora, potrafią wskazać minusy, pokazać zupełnie inny punkt widzenia. Zapraszam więc wszystkich do komentowania i dyskutowania.

Miłego dnia!

środa, 7 stycznia 2015

postanawiać czy nie postanawiać?

Zaczął się Nowy Rok - jest to zwykle moment, kiedy większość z nas podejmuje nowe postanowienia życiowe. Choć nie jest dziś pierwszy stycznia, to również dołączam do tych, którzy stawiają przed sobą nowe wyzwania. Nie jest to dla mnie coś nietypowego, bo ostatnio co parę tygodni staram się podjąć jakieś postanowienia (chociażby mój eksperyment dziękuję czy siedem zadań). Po jakimś czasie próbuję zweryfikować ich efekty i zdecydować o kontynuacji albo bez frustracji odrzucić, czy przełożyć na jakiś późniejszy moment.

Moja lista zadań na rok 2015 ma 5 punktów:

1. Założyć bloga zawodowego. Jestem z wykształcenia statystykiem, z dużym doświadczeniem w księgowości. Szukam dla siebie miejsca, jeśli chodzi o powrót do pracy, jak tylko odchowam trochę moje dzieci. Myślę, że blog pomoże mi się zorganizować i zmobilizować do rozwoju. Wszelkie pomysły i sugestie są mile widzane - liczę na ciekawe komentarze, bo trochę wstępnych planów mam, ale wciąż nie jestem do końca zadowolona z mojej wizji.

2. Kontynuacja optymalizacji przedmiotów w moim otoczeniu. Zabrzmiało poważnie - prawda? A w skrócie chodzi o to, że chcę się pozbyć tego co zbędne w moim mieszkaniu, żeby doprowadzić je do stanu, w którym nie będę się czuła przytłoczona przedmiotami i bałaganem.

3. Zadbać o swoje znajomości. Relacje z ludźmi są bardzo ważne, a ostatnio mocno je zaniedbałam. Winą mogę obarczyć dzieci, które już drugi sezon jesienno-zimowo-wiosenny postanawiają spędzić z regularnymi zapaleniami oskrzeli, grypami, kaszlami, katarami i innymi chorobami. Ale nie jest to usprawiedliwienie. Jestem raczej nieśmiała, ale zawsze lubiłam przebywać w towarzystwie znajomych osób i miałam wielu naprawdę wspaniałych przyjaciół. Większość z nich wyemigrowała, porozsypywała się po świecie. Jest to więc czas, by nie tylko odnowić stare znajomości, ale również poznać nowe osoby, z którymi będę mogła miło spędzać czas na codzień.
Ten punkt uwzględnia również poprawienie relacji z najbliższą rodziną. Chcę, żeby wspólny czas był jak najbardziej wartościowy.

4. Zacząć biegać. Najśmieszniejsze jest to, że ja wcale nie lubię biegać. Ale chodzi ten temat za mną od jakiegoś pół roku i postanowiłam dać sobie szansę. Spróbuję. A jeśli nie sprawi mi to frajdy, to przerzucę się na inne formy ruchu.

5. Zadbać o rozwój samej siebie. Chcę być szczęśliwa i podejmować codzienne wyzwania w tym kierunku. Chcę więcej i lepiej się modlić. Chcę mniej narzekać. Chcę więcej i mądrzej czytać. Chcę mieć czas na przemyślenia. Chcę mieć czas na naukę. Chcę mieć czas na tego bloga.

Planów sporo, ale nie zamierzam nic robić na siłę. Mam nadzieję, że jakoś wszystko się poukłada. Zapraszam do dzielenia się ze mną swoimi planami oraz do komentarzy odnośnie moich pomysłów. Jestem otwarta na sugestie - co jeszcze warto zmieniać.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

bez Internetu

Święta i ich kontynuacja to dla mnie czas prawie całkowicie bez Internetu. Czasem zerkam na parę minut, czytam zaległe artykuły, szybko odpowiadam na maile i znowu przepadam w świecie bez sieci. Dobrze mi z tym...