wtorek, 30 czerwca 2015

plany wakacyjne

Od jutra przedszkolne wakacje, w związku z tym próbuję na szybko nadrobić wszelkie domowe zaległości, które trudno wykonać z łobuzującym pięciolatkiem. Tydzień prawie byłam poza domem, przez co ucierpiały wszelkie zaplanowane projekty (za to ja odpoczęłam, więc czas na pewno nie stracony). Trzeba tylko zorganiozować dobrze zadania domowe, nadrobić zaległości i nie pozwolić, by popsuły dobry humor. Przez najbliższy miesiąc chcę nie tylko dopilnować swoich planów, ale również znaleźć czas na wakacyjne atrakcje dla dzieci. W końcu im też się należy trochę radości i przyjemne chwile z mamą. Mam nadzieję, że nie wpłynie to negatywnie na moje pisanie na blogach oraz inne punkty rozwoju własnego. Zobaczmy...

A jakie Wy macie plany wakacyjne?

piątek, 19 czerwca 2015

o nieśmiałości, niestety...

Jestem osobą straszliwie nieśmiałą. Jeśli nawet stoję 10 metrów od Michała Szafrańskiego, to nie podejdę i nie powiem: "Cześć, czytuję twojego bloga". Jeśli nawet stoję 5 metrów od Szymona Hołowni, to nie podejdę i nie powiem: "Cześć, od ponad roku czuję się związana z twoimi fundacjami, regularnie wpłacam kasę. I przeczytałam chyba połowę twoich książek". Mam wrażenie, że znani ludzie mnie w jakiś sposób przewyższają (nie tylko w centymetrach, bo o to nie trudno) i nie mam odwagi podejść, odezwać się. Boję się, że nie będę miała żadnego tematu do rozmowy i wyniknie głupia sytuacja. Unikam więc jej z założenia i nie daję szansy zaistnieć. Nadmierna ostrożność?
Póki ta nieśmiałość sięga tylko celebrytów, VIPów i innych takich, to za bardzo się tym nie przejmuję. Jakoś nie wpadam na nich codziennie i mam nadzieję, że dużo nie stracę, jeśli nie powiem im "Dzień Dobry". Gorzej, że moja nieśmiałość tyczy się też codziennego życia. Nie lubię poznawać nowych ludzi. Spotykanie starych dalekich znajomych jest dużym wyzwaniem (o czym z nimi rozmawiać?). Zostaje mi tylko garstka przyjaciół, przy których (zwykle) czuję się dobrze. Martwi mnie to czasem, czasem na siłę próbuję nawiązywać nowe kontakty. Ale jak to zrobić, żeby nie było na siłę? Żeby nowe znajomości powstawały naturalnie, spontanicznie? Co zrobić, żeby pozbyć się nieśmiałości, która potrafi straszliwie utrudnić życie?

czwartek, 18 czerwca 2015

kobieca huśtawka

Mam nadzieję, że to nie tylko moja przypadłość, ale ogólnie taka kobieca. Że raz mam doskonały humor, góry jestem gotowa przenosić i nawet posprzątać mieszkanie, wyrzucając wszystkie niepotrzebne duperelki. A kilka dni później - apatia, smutek i dołek jak Rów Mariański głęboki. Właśnie powolutku wychodzę z takiego dołka i ogarniam zaniedbane przez kilka dni otoczenie.
Ktoś ma jakiś sposób na kobiece humorki? Jak do nich nie dopuścić? Jak z nimi walczyć?

piątek, 12 czerwca 2015

życie w rodzinie

Zawsze jak słyszę, że dzieci należy nauczać "życia w rodzinie", to robi mi się jakoś ciężko i nieprzyjemnie. Domyślam się, że zaraz będzie mowa o seksie, antykoncepcji i związkach homoseksualnych. Takie najbardziej drażliwe tematy - chyba po to, żeby ludzi ze sobą skłócić.
A życie w rodzinie to tak naprawdę masa tematów, które dla większości z nas nie są moralnie wieloznaczne i nie powodują negatywnych emocji ani konfliktów między wyznawcami różnych ideologii. I uważam, że warto nauczyć dzieci wielu z nich. Przede wszystkim należy nauczyć rozmowy. W rodzinie rozmowa jest niezbędna. Trzeba rozmawiać z mężem, trzeba rozmawiać z teściową, trzeba rozmawiać z dziećmi. Jeśli nie umiemy rozmawiać, dyskutować, komunikować się z innymi ludźmi, to nie jest łatwo żyć w takiej rodzinie. Jak już umiemy rozmawiać, to jeszcze musimy nauczyć się kłócić i wybaczać. Bo kłótnie w rodzinie są i będą. Ale trzeba umieć się kłócić i po takiej kłótni pogodzić, wyciągając wnioski ze wszystkiego, co było powiedziane.
Kolejny ważny aspekt życia w rodzinie, to aspekt finansowy. Rodzinę trzeba utrzymać. Trzeba umieć nie tylko nie brać kredytów, nie tylko balansować jakoś od pierwszego do pierwszego, ale również umieć zaoszczędzić na czarną godzinę - żeby nie obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku. Myślę, że warto w szkołach wprowadzić przedmiot "zarządzanie budżetem domowym" i pomęczyć dzieci matematyką praktyczną, a nie tylko liczeniem całek czy pochodnych.
I jeszcze niezwykle trudna dbałość o porządek. I gotowanie. Zdrowe odżywianie. Pomysły na zabawy dla dzieci. Drobne remonty. Zaszywanie dziur i przyszywanie guzików (albo i szycie na maszynie, którego nigdy nie udało mi się opanować). Dobre planowanie dnia. Co powinno znaleźć się w domowej apteczce? Jak się parzy dobrą herbatę?
Jestem przekonana, że każdy z nas może zaproponować setki tematów, które dobrze opanowane naprawdę pomogłyby nam lepiej żyć w rodzinach. I wcale nie muszą się one kręcić dookoła seksu...

poniedziałek, 8 czerwca 2015

popierniczyłam sobie trochę...

Uczyłam się wczoraj lukrować pierniczki. Skusiło mnie szkolenie, skusiły mnie zdjęcia gotowych dzieł sztuki... Nie wiążę z tym w żaden sposób mojej przyszłości zawodowej. Nie wiem nawet, czy zmotywuję się do pieczenia i zdobienia częściej niż raz do roku. Do tego nie odniosłam spektakularnego sukcesu. Z moim niewielkim talentem plastycznym udało mi się zrobić krzywe falbaneczki, rysunek zboża, które (w opinii mojego męża) przypomina grabie oraz kanciaty uśmiech dla myszki.Mi to nie przeszkadza. Z moich pierniczków jestem dumna.
Nie wstawiam normalnie zdjęć, ale tym razem się pochwalę...
I przede wszystkim uważam, że warto było pójść na szkolenie. Poznałam nowych ludzi. Ludzi z planami, pasjami i różnymi umiejętnościami. Nauczyłam się czegoś nowego. Z pewnością, gdybym się zmobilizowała, dużo poćwiczyła i zaangażowała, to byłabym w stanie robić naprawdę ładne pierniczki.
Kochani! Warto próbować w życiu nowych rzeczy...

środa, 3 czerwca 2015

pielgrzymki ciąg dalszy...

Jeszcze mnie kilka myśli odnośnie tej pielgrzymki przez życie naszło... Mocno powiązane z moim opty(mini)malizmem. Jeśli ktoś szedł na pielgrzymkę albo jeździł z plecakiem na wędrowne obozy to wie, że trzeba umieć bardzo dobrze oszacować, co będzie nam potrzebne. Jeśli do plecaka załadujemy za dużo rzeczy, to będzie nam ciążył i utrudniał wędrówkę. Jeśli o czymś zapomnimy, to również będziemy mieć problem - zabraknie jedzenia, picia, ochrony przed deszczem czy upałem. Mądrość pielgrzymkowa rośnie wraz z doświadczeniem. A jak to jest z tym naszym bagażem życiowym? Czy wraz z wiekiem, wraz z doświadczeniem, umiemy coraz lepiej oszacować, co jest niezbędne, a co tylko przytłacza?

wtorek, 2 czerwca 2015

pielgrzymka przez życie

Kiedyś chodziłam na piesze pielgrzymki do Częstochowy. Za pierwszym razem myślałam, że będzie to podobna forma wypoczynku, jak wycieczka w góry. Za drugim razem już wiedziałam, że to wyzwanie fizyczne, emocjonalne i duchowe. Trasę przeszłam siedem razy. Każdy był zupełnie inny, każdy mnie czegoś nauczył.
Dziś już nie chodzę na żadne pielgrzymki. Trochę inny etap życia. Marzę, że kiedyś jeszcze przejdę trasę do Santiago de Compostela. A dzisiaj? Dzisiaj idę swoją pielgrzymkę przez życie. Czasem z modlitwą, czasem ze śpiewem na ustach, czasem w milczeniu, a czasem rozmawiając z współpielgrzymami. Czasem idę w towarzystwie, czasem zupełnie sama. Codziennie rano budzę się po to, żeby wyruszyć dalej...
Ciekawe dokąd dojdę...