Tyle w życiu musimy zrobić.
Budzę się codziennie rano i myślę: Muszę wstać z łóżka. Potem muszę zrobić śniadanie dla dzieci. Muszę się też z nimi pobawić. Po południu muszę zrobić obiad, wziąć dzieci do lekarza... Tyle obowiązków!
A gdyby zamienić słowo "muszę" na "mogę"? To wspaniale, że mogę wstać rano z łóżka i potem zrobić śniadanie dla dzieci. Mogę się też z nimi pobawić. Po południu mogę przygotować coś dobrego na obiad. A potem mogę wziąć dzieci do lekarza.
Ta prosta zamiana jednego słowa uświadomiła mi, jak łatwo jest zapomnieć o wdzięczności za codzinne wydarzenia. Kiedy rozpatruję wszystko jako serię obowiązków, to trudno mi się z tego cieszyć. A jednak powinnam pamiętać, że nie każdy może rano wstać z łóżka. Są ludzie ciężko chorzy, którzy nie są w stanie się ruszyć. Mogę również zrobić śniadanie. Nie brakuje mi chleba, masła, innych dodatków. Mogę nakarmić dzieci i nie zastanawiać się, czy będziemy głodni. Mogę się bawić z dziećmi - tyle kobiet odprowadza dzieci do żłóbków i przedszkoli, a ja spędzam z nimi cały dzień, obserwując jak wspaniale się rozwijają. Mogę dzielić z nimi wszystkie ich smutki i radości, wymyślać im przeróżne atrakcje. Mogę zrobić obiad. Mogę zadbać o to, żeby był zdrowy. Mogę kupić wszystko, co do niego potrzebuję. A potem mogę wziąć dzieci do lekarza. Mam dostępną służbę zdrowia w odległości 20-minutowego spaceru. Mogę potem pójść do apteki i od ręki dostać wszystkie leki. Nie muszę przez trzy dni koczować w szpitalu oddalonym o dziesiątki kilometrów od mojego miejsca zamieszkania.
Zamiana jednego słowa - a tyle mi uświadomiła!
fakt :) spróbuję popraktykować "mogę" :)
OdpowiedzUsuńZ wstępnych obserwacji: ciężko, ale warto :)
UsuńTina, taka perspektywa wiele zmienia :)
OdpowiedzUsuńChociaż ja osobiście ten wyraz i wiele obowiązków przekształciłam w piękne słowa wychwycone u Marcina Iwucia: "Mistrzostwo codziennej rutyny".
Dążę do tego mistrzostwa. Dopada mnie czasami chandra, zniechęcenie, znużenie.. Ale to ludzkie. W sumie najważniejsza i tak jest droga, którą się podąża :) Chociaż tytuł mistrzowski mnie nęci :)
Pozdrawiam cieplutko :)
"Codzienna rutyna" też brzmi dla mnie jakoś bardzo obowiązkowo. A ja nie lubię musieć czegokolwiek. Zdecydowanie wolę chcieć.
UsuńA Tobie życzę złotego medalu :)
Dziękuję, przypomniałaś mi jak zmienić pesymistkę w optymistkę zmieniając perspektywę. Ja chyba zrobiłam błąd, starałam się zmienić muszę na chcę i to bardzo trudne bo za duża różnica. Ale muszę na mogę - piękna i mam nadzieję dostępna dla każdego metoda.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dzięki :-)
Chcę też brzmi całkiem nieźle, na pewno dużo lepiej niż muszę. Pewnie można stosować zamiennie z mogę - w zaleźności od sytuacji i nastawienia.
UsuńMi jeszcze to wszystko nie do końca się udaje - niby w teorii takie proste, a w praktyce bywa ciężko...
Dzęki za miłe słowa :)
Och, jak ja nie znoszę, tego, że "muszę", "powinnam", albo, że "trzeba".
OdpowiedzUsuńOd razu się najeżam! Chętnie przestawiłabym wskaźnik na "mogę", ale "mogę" dopuszcza także "nie muszę", i tu jest kłopot - bo jak tu rano wstać, kiedy "mogę, ale nie muszę"? ;-)
Znam ten ból - nienawidzę rano wstawać. Już i tak zrobiłam mocne postępy, bo kiedyś reagowałam jak jeż - wystawiałam kolce na każdego, kto się do mnie zbliżył o poranku... Teraz nie krzyczę, nie złoszczę się - po prostu wstaję i próbuję się dobudzić ;)
UsuńA jeśli nie chcesz rano wstać, to może da się zrobić taki dzień lenia?
Mam wypracowaną metodę: wstaję (bo muszę), robię co trzeba (bo trzeba), po czym padam z powrotem na łóżko. Czasem na chwilę, czasem na dłużej (bo też muszę) ;-)
UsuńEch... i znowu to okropne "muszę" i "trzeba"...
UsuńCiężko jest, jak się lubi spać, co nie?
Lubię, ale przede wszystkim potrzebuję. No cóż. Zazdroszczę tym, co wstają świtem pełni energii i tak mają przez cały dzień. Ja padam i tyle.
UsuńJa też padam, ale zwykle nie mogę sobie na to pozwolić. Jak w końcu nie odeśpię, to się ze mnie potwór robi. Teraz właśnie jestem na takim etapie, że marzę, żeby się wyspać w spokoju. Może wtedy humor by mi się poprawił...
UsuńNo to życzę odespania :-)
Usuń