wtorek, 24 października 2017

nie lubię minimalizmu

Nie lubię minimalizmu...

Nie lubię tej wersji, która każe wyrzucić wszystko, co kupiliśmy, dostaliśmy, stworzyliśmy wokół siebie. A potem kupić lepsze - bardziej minimalistyczne. A jak już się znudzi, to zastąpić kolejną wersją.

Czytam o tym, że ktoś przez rok nie kupował ubrań, a po tym czasie musiał wymienić całą garderobę, tak była zużyta, niemodna, znudzona. Wolę kupić przez ten rok to, co naprawdę mi się zniszczyło, a w tym czasie cały czas cieszyć się sukienką, która ma ponad 15 lat i na wielu imprezach mi towarzyszyła.

Nie lubię dziwnych minimalistycznych wyzwań. Kiedy coś potrzebuję - kupuję. Jeśli nie potrzebuję - nie kupuję. Jeśli czegoś się pozbywam, a komuś może się przydać - szukam nowego domu. Nie wyrzucam do śmieci.

Mieszkałam przez parę dni ostatnio w takim naprawdę mocno minimalistycznym mieszkaniu. Podobało mi się i pomogło uświadomić, jak daleka minimalistyczna droga jeszcze przede mną. Jak to zrobić, żeby przejść ją mądrze?

4 komentarze:

  1. Ukułaś kiedyś pojęcie, które do dziś uważam za zdecydowanie lepsze, niż minimalizm i nazwałaś je mini(opty)malizm! Uważam, że to najprostszy sposób do wytłumaczenia ludziom, że w minimalizmie nie chodzi o pozbywanie się rzeczy tylko po to, by się pozbywać, ale właśnie po to, by redukując posiadanie optymalizować wszystko!
    A minimalizm który nakazuje żyć na granicy ubóstwa, bo inaczej nie wypada, to raczej pomyłka, niż minimalizm ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wersja która każe jest złą wersją. To przecież wybór.
    Po roku niemodna - to znowu nakaz.
    Kupuję tylko to co potrzebuję ale moje potrzeby mogłoby zaskoczyć minimalistów i optymalistów. Ale to mój minimalizm a nie jakiś teoretyczny.

    OdpowiedzUsuń