Wstając rano i zabierając się za liczne obowiązki znowu pomyślałam, że kiedyś sobie odpocznę. Nie wiem kiedy. Może na emeryturze, a może dopiero po śmierci. Wyobraziłam sobie, że w niebie będzie na mnie czekać wielkie wygodne łóżko i niezakłócony niczym sen...
Z jednej strony cały czas staram się poświęcić na realizację setek pomysłów i planów, a z drugiej strony nie umiem sobie poradzić z odpoczywaniem. Nawet jeśli mam taką wolną chwilę, że nie muszę nic bardzo pilnego robić, to i tak sobie znajdę coś mniej pilnego i wezmę się do pracy. Muszę się poczuć słaba i chora, żeby położyć się, odpocząć, pospać w dzień.
Ktoś ma receptę na to, jak nauczyć się wypoczynku? Jak dobrze zorganizować czas, żeby nie przeciekał między palcami (mój jakoś uwielbia uciekać) i dzięki temu wygospodarować dla siebie wolne chwile - takie wolne bez wyrzutów sumienia?
Chyba jedyne co można zrobić, to zredukować listę obowiązków. A w czasie wolnym po prostu, z ogromną przyjemnością, całkowicie świadomie leniuchować ;)
OdpowiedzUsuńMoja lista obowiązków powinna zostać rozbudowana, a nie zredukowana ;)
UsuńAle mam postanowienie, że postaram się wszystko zoptymalizować - odpuścić to co mniej ważne i skupić się na tym, co naprawdę pilne :)
Też mam z tym problem, bo waham się pomiędzy nieumiarkowanym "zasuwaniem" (nawet w niedzielę jak mnie najdzie to nie spocznę póki nie ogarnę mieszkania - tak mnie drażni balagan, który rodzinka wciąż generuje), a nieumiarkowanym "odpuszczaniem" sobie - no cóż, mąż i dzieci też mogą nastawić cztery zmywarki dziennie :-). Natomiast zasada - najpierw obowiązek, potem przyjemność - w moim przypadku nie dziala, bo obowiązki się niegdy nie kończą... Bardzo ciekawie piszesz i minimalistycznie - krótko i na temat. Fajny blog :-) Ja też próbuję swoich sił (slonceideszcz.blogspot.com), zapraszam!
OdpowiedzUsuńZasada najpierw obowiązek a potem przyjemność mogłaby się skończyć tym, że pierwszą przyjemność bym miała za jakieś 20 lat, jak mi dzieci wydorośleją... To ja dziękuję, wolę już trochę zaniedbanych obowiązków. Z tą myślą pojechaliśmy z rodzinką na rekolekcje przed Świętami, zamiast sprzątać mieszkanie. I Święta były i minęły, mimo naszych nieumytych okien, kurzu pod szafą i brudnych naczyń w zlewie :D
UsuńTwój blog też bardzo fajny - zajrzałam przed chwilą :)
O tak! Tak trzymać! Święta w tym roku przeżyłam o wiele pełniej i spokojniej, rozkoszując się Triduum Paschalnym, a nie martwiąc co przygotuję. Kulinaria "załatwiłam" w wieczór po Liturgii Męki Pańskiej dla dzieci, a sprzątanie (wystarczająco dokładne:-)) w ranek w Wielką Sobotę:-)
UsuńGdybym została w domu, to z pewnością obowiązki by mnie przytłoczyły, bo czułabym, że powinnam tyle zrobić. Wyjazd doskonale mi zrobił :)
UsuńLista priorytetów! Okna mogą być brudne, a ja muszę się przespać ;-)
OdpowiedzUsuńZ tym spaniem sobie chyba najgorzej radzę. Zawsze tłumaczę, że położę się wcześniej, a potem jest tyyyyyyle do zrobienia. Niekoniecznie obowiązków ;)
UsuńNo czasem się nie da. Ale innym czasem, jak się nie prześpię, to spadnę ze stołka/przewrócę się/będę zła wrrr.. ;-)
UsuńTiaaaa... Też ostatnio spałam razem z Młodszym w dzień. Ale to możliwe tylko jak Starszy w przedszkolu, a ostatnio wielka to rzadkość...
UsuńMi jeśli się uda wygenerować chwilę, to pędzę na swego bloga. Na inne przyjemności już nie mam czasu. A nie wspomnę już o wypoczynku. Heh!
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba odpoczywać... Niekiedy kosztem obowiązków (tych mniej pilnych). Życzę poukładania wszystkich spraw i wielu codziennych radości!
Usuń