Mam wrażenie, że jeśli chodzi o sprzątanie i ogarnianie mieszkania, to ostatnio zamiast przeć do przodu, zrobiłam kilka kroków w tył. Miałam taką doskonałą passę - przez kilka tygodni udało mi się przejrzeć mnóstwo szaf, zakątków i pozbyć się dużej ilości śmieci. A potem odpuściłam. Odpuścić musiałam, bo tylko niepotrzebnie się stresowałam. Chodziłam od rana po domu i szukałam, co jeszcze bym mogła wyrzucić i co jest mi niepotrzebne. Zamiast cieszyć się osiągnięciami, budowałam w sobie jakieś takie napięcie. Ale jak tylko sobie odpuściłam, to nie dość, że stare przedmioty zajmują nadal swoje miejsce, to jeszcze stado prezenciuszków (głównie dla dzieci, ale nie tylko) postanowiło zamieszkać razem z nami. Muszę rozpocząć kolejną akcję odgruzowania, ale jakoś zupełnie nie mogę się zmobilizować...
Macie jakieś sposoby na mobilizację sprzątaniową?
Jak pilnujecie, żeby chęć uprzątnięcia otoczenia nie zajmowała wszystkich Waszych myśli?
Jakie macie sposoby na niepotrzebne prezenty?
Jak pilnujecie, żeby chęć uprzątnięcia otoczenia nie zajmowała wszystkich Waszych myśli? - Dla mnie najlepszy pomysł to wyjście w domu - podróż, wycieczka, rower, wydarzenie kulturalne, impreza, cokolwiek. :)
OdpowiedzUsuńJakie macie sposoby na niepotrzebne prezenty? - Jeśli wiem, że nie są mi potrzebne, pozbywam się ich jak najszybciej (żeby się nie przywiązać przypadkiem) - allegro, puszczenie w obieg jako podarek, oddanie komuś, komu się przyda.
"wyjście z domu" oczywiście ;)
UsuńTo w takich krytycznych chwilach chyba bym musiała cały czas na spacerach siedzieć - w sumie fajna perspektywa ;)
UsuńA z tymi niepotrzebnymi prezentami to muszę jeszcze poćwiczyć - już i tak mąż się ze mnie śmieje, że jestem doskonałym brokerem (w sensie, że pośredniczę w przekazywaniu prezentów).
Czasem trzeba sobie odpuścić - nic w tym złego. A jak potrzebuję motywacji zaglądam na blogi o sprzątaniu albo czytam jeszcze raz Leo Babautę. Niechciane prezenty idą dalej - chowam je szybko żeby dzieci nie zdążyły zapamiętać że je dostały ;D
OdpowiedzUsuńLeo nie czytałam za wyjątkiem książki o skupieniu. Może warto...
UsuńChowanie przed dziećmi też zaczynam uskuteczniać. Dotychczas dotyczyło głównie słodyczy, ale powoli przenosi się na kolejne rzeczy. Gorzej jak potem babcia pyta: "A gdzie masz tę skarbonkę ode mnie?" A dziecko nawet nie wie, że trzecią skarboneczkę dostało...
Z prezentami dla dzieci rzeczywiście jest problem. Zwłaszcza że w przypływie szczerości dziecię może wyjaśnić: mama powiedziała, żebym oddał koledze :) Najlepiej zachomikować, żeby dzieci nie zapamiętały, i potem oddać komuś z potomstwem w podobnym wieku. No i prosić rodzinę, żeby jednak nie kupowała, tłumacząc, że i tak dzieciaki mają wszystkiego, aż nadto.
OdpowiedzUsuńA co do sprzątania i pozbywania się rozmaitości - z czasem można nabrać wprawy :) Ważne jest, żeby na miejsce rzeczy usuniętych nie kupować nowych, jeśli nie są absolutnie niezbędne. Jeśli bez czegoś wytrzymamy miesiąc, to najprawdopodobniej i rok też (nie dotyczy nart i kostiumów kąpielowych).
Mam wrażenie, że ja to bym bez wielu rzeczy wytrzymała, ale wyrzucanie jakoś średnio mi idzie. No nie umiem i tyle. Wolałabym nigdy nie dostać albo nie kupić...
UsuńAkcję informacyjną o niekupowaniu prezentów staram się prowadzić wśród rodziny. Idzie średnio...
Też niestety uciekam z domu na spacer jak nie mogę przestać mysleć co jeszcze mam do sprzątnięcia. A zawsze coś mam. I temat to dla mnie wciąż ważny - jak chcesz to przeczytaj mojego długaśnego posta o "Sztuce sprzątania" D. Loreau.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. Muszę przemyśleć... Ja tak mam, że każdy temat trawię przez jakiś czas...
Usuń