poniedziałek, 25 maja 2015

samotność a szczęście

Zastanawiam się coraz częściej, na ile potrzebujemy relacji z innymi ludźmi, żeby być szczęśliwymi. Czy zachód słońca w samotności jest tak samo pięknym zachodem jak ten, o którym możemy powiedzieć "zobacz, jak pięknie" do osoby stojącej obok?
Jestem osobą "na pograniczu". Nie lubię tłumów, dobrze się czuję we własnym towarzystwie. Ale równocześnie wszystkie radosne chwile lubię dzielić ze swoimi najbliższymi - mężem, dziećmi, przyjaciółmi. Mam wrażenie, że jak przeżywam je zupełnie w samotności, to czegoś jednak mi brakuje.
No i tak się zastanawiam. Czy to ja jestem nietypowa, że lubię wszystko przeżywać z garstką najbliższych mi osób, czy wszyscy tak mają i po prostu jesteśmy "zwierzęciem rodzinnym"? Bo samotność dla mnie, to rewelacyjne doświadczenie, ale zdecydowanie nie na długo. A tłum ludzi męczy mnie, powoduje że uciekam - przynajmniej myślami, jeśli nie mogę fizycznie.
A jak wygląda to u Was?

12 komentarzy:

  1. Ostatnio się nad tym zastanawiałam, a wczoraj dyskutowałam z mężem, który wpadł do domu na 12 godzin (słownie: dwanaście godzin). Tak przyzwyczaiłam się do samotności, że zaczęłam traktować ją jak stan domyślny i znalazłam w niej niesamowicie dużo pozytywów. Lubię sama jeździć na rowerze, oglądać filmy, łazęgować, słuchać radia. Oczywiście z kimś też jest fajnie, ale jednak inaczej. Po koncercie - jeśli idziemy wspólnie - jest dużo wymiany myśli, dyskusji, niekiedy burzliwych. Tak samo po filmie, wycieczce. A jednak jeśli zabieram gdzieś kogoś (męża, koleżankę) to zawsze trochę się stresuję, czy dobrze wybrałam repertuar, czy ta osoba dobrze się bawi, czy jej się podoba. I to w pewnym stopniu zmienia mój odbiór...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo Twoich zupełnie innych doświadczeń życiowych (bardzo rzadko się zdarza, że jestem gdzieś sama), rozumiem ten stres towarzyszący wyjściu z kimś. Z mężem rozumiem się już dość dobrze, ale nadal zerkam często na niego, czy film mu się podoba. Czasem wychodzimy wcześniej z miłego spotkania, bo widzę, że jemu się już śpieszy do domu (ja bym chętnie jeszcze posiedziała).
      Pewnie gdybym miała okazję częściej ćwiczyć samotność, to mogłabym ją polubić dużo bardziej.

      Usuń
    2. Wielkim odkryciem potencjału, który niesie samotność, był dla mnie pierwszy samotny tygodniowy wyjazd w góry z plecakiem. Wspominam go jako niesamowicie intensywne, cudowne przeżycie. Pamiętam, że jako nastolatka nienawidziłam samotności i zawsze chciałam spędzać czas w grupie. Tyle że wtedy to chyba wynikało z żalu, że omijają mnie jakieś towarzyskie atrakcje. :)

      Usuń
    3. Na samotny tygodniowy wyjazd w góry jeszcze nigdy się nie zdecydowałam. Jako nastolatka i studentka lubiłam wyjazdy grupowe, wieczorne ogniska z gitarą itp.
      Ale jednodniowe samotne wypady mi się przytrafiały - bardzo dobre doświadczenie. Na rowerze też najbardziej lubię jeździć w swoim tempie i cieszyć się samotnością. Czyli jednak coś z tego samotnika we mnie wciąż siedzi ;)

      Usuń
  2. Z jednej strony brakuje mi samotności, jestem żoną, matka, zawodową nianią, opiekuje się babcią męża. Ludzi w moim życiu jest aż nadmiar. Chwile gdy jestem sama w domu lub gdziekolwiek indziej mogę policzyć w roku na palcach jednej ręki i wiem co wtedy czuję. Z jednej strony radość- o rany wreszcie sama, a z drugiej strony niepokój- o rany jestem sama, co teraz!?
    Niestety często w tym tłumie ludzi którymi się zajmuję jestem samotna. Mam inne potrzeby jeśli chodzi o spędzanie "wolnego" czasu, trochę inne spojrzenie na świat.
    Nie potrzebuję jeszcze większej grupy ludzi, omijam szerokim łukiem zorganizowane imprezy, wyjazdy. Ograniczam wizyty w sklepach i miejscach uczęszczanych typu plaża latem :) Częstą odpowiedzią czemu nie chcę gdzieś iść jest: bo tam są ludzie.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą plażą latem to zupełnie tak jak u mnie z placami zabaw - wybieramy z dziećmi te najmniej atrakcyjne, bo chłopaki też wolą się bawić sami. Boję się, że ich wychowam na odludków.
      A ten niepokój w samotności w stylu "i co teraz?" odczuwam nie tylko wtedy, gdy jestem sama, ale również w sytuacji, kiedy chwilowo nie mam nic do zrobienia. Bo zawsze ktoś, zawsze coś i chwile kiedy jest inaczej powodują, że moja strefa komfortu nagle się oddala...

      Usuń
  3. Och, ja kocham samotność (to chyba taka przypadłość Mam otoczonych dziećmi). Lubię spotykać się w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół, ale też nie za często. Samotne wyjście do kina, na spacer, to jest to. Co do placów zabaw to nigdy nie lubiłam sie "integrować" z mamusiami, babciami i nianiami. Wolałam coś poczytać. Widzę też że moje dzieci się różnią w zakresie potrzeb towarzyskich i chyba nie jest to cecha nabyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęłam się integrować z mamami i babciami oraz innymi dziećmi z rozsądku - kiedy wyszło, że moje dziecko ucieka przez innymi, boi się ich i najchętniej chodzi na zupełnie puste place zabaw. Miałam z nim problem w klubiku malucha, potem był kryzys przedszkola. Chcąc nie chcąc, żyjemy jednak w społeczeństwie i dzieci muszą umieć się dogadywać z innymi. Muszę więc nad tym pracować ;)

      Usuń
  4. Jeszcze wczoraj bym Ci napisała, że uwielbiam swoją samotność i że mam do niej prawo bo dzieci a nawet wnuki odchowane. Ale dziś, po rozmowie serdecznej, widzę to inaczej - nikomu nie jestem już potrzebna. A myślałam, że to nie ma znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabrzmiało smutno...
      Nie ma ludzi niepotrzebnych. Jestem o tym przekonana.

      Usuń
  5. Mam podobnie - lubię pobyć sama, ale nie lubię poznawać sama świata. Sama mogę obejrzeć ulubiony serial, posłuchać muzyki, ewentualnie iść na zakupy, ale podróżować czy iść na spacer, to tylko z kimś bliskim, a najlepiej z mężem i dzieckiem. Nie znoszę przebywać w tłumie, ale lubię się mu przeglądać, np. ze stolika w kawiarni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet krótkie lokalne spacery lubię odbywać w samotności. Ale jeśli tylko mam stanąć pod największym wodospadem świata, to chciałabym mieć kogoś obok, do kogo mogę powiedzieć "WOW" i wiedzieć, że ta osoba czuje to samo co i ja.
      A sama lubię pisać, czytać, gotować (jeść już nie)... W sumie sporo lubię robić sama...

      Usuń