wtorek, 2 czerwca 2015

pielgrzymka przez życie

Kiedyś chodziłam na piesze pielgrzymki do Częstochowy. Za pierwszym razem myślałam, że będzie to podobna forma wypoczynku, jak wycieczka w góry. Za drugim razem już wiedziałam, że to wyzwanie fizyczne, emocjonalne i duchowe. Trasę przeszłam siedem razy. Każdy był zupełnie inny, każdy mnie czegoś nauczył.
Dziś już nie chodzę na żadne pielgrzymki. Trochę inny etap życia. Marzę, że kiedyś jeszcze przejdę trasę do Santiago de Compostela. A dzisiaj? Dzisiaj idę swoją pielgrzymkę przez życie. Czasem z modlitwą, czasem ze śpiewem na ustach, czasem w milczeniu, a czasem rozmawiając z współpielgrzymami. Czasem idę w towarzystwie, czasem zupełnie sama. Codziennie rano budzę się po to, żeby wyruszyć dalej...
Ciekawe dokąd dojdę...

2 komentarze:

  1. Co tu powiedzieć? Wszyscy dojdziemy do końca tego życia. Czasem myślę, że wszystkie nasze problemy (i te większe i te mniejsze) są nic niewarte w obliczu wieczności. Ale znów - aby dojść do wieczności - musimy stawić tym problemom czoła i żyć godnie. Warto się nad tym zastanawiać - dokąd dojdę? Nie tylko w kontekście wieczności oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tak sobie myślę, że te nasze problemy są bardzo ważne - żebyśmy się nauczyli do nich dobrze podchodzić i sobie z nimi dobrze radzić. I z małymi i z dużymi (czasem z tymi dużymi łatwiej sobie poradzić, niż z małymi - bo wymagają większej, jednorazowej mobilizacji)...

      Usuń