poniedziałek, 8 czerwca 2015

popierniczyłam sobie trochę...

Uczyłam się wczoraj lukrować pierniczki. Skusiło mnie szkolenie, skusiły mnie zdjęcia gotowych dzieł sztuki... Nie wiążę z tym w żaden sposób mojej przyszłości zawodowej. Nie wiem nawet, czy zmotywuję się do pieczenia i zdobienia częściej niż raz do roku. Do tego nie odniosłam spektakularnego sukcesu. Z moim niewielkim talentem plastycznym udało mi się zrobić krzywe falbaneczki, rysunek zboża, które (w opinii mojego męża) przypomina grabie oraz kanciaty uśmiech dla myszki.Mi to nie przeszkadza. Z moich pierniczków jestem dumna.
Nie wstawiam normalnie zdjęć, ale tym razem się pochwalę...
I przede wszystkim uważam, że warto było pójść na szkolenie. Poznałam nowych ludzi. Ludzi z planami, pasjami i różnymi umiejętnościami. Nauczyłam się czegoś nowego. Z pewnością, gdybym się zmobilizowała, dużo poćwiczyła i zaangażowała, to byłabym w stanie robić naprawdę ładne pierniczki.
Kochani! Warto próbować w życiu nowych rzeczy...

3 komentarze:

  1. Pierniczki wyszły pięknie. Nie widać żebyś je robiła po raz pierwszy. Wyglądają apetycznie :) Furorę u mej córki zrobiłaby ta z Minnie.
    Drzemie w Tobie ukryty talent. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      To zasługa talentu Ani, która prowadziła szkolenie.

      Usuń
  2. Szkolenia nie raz nie przekazują za wiele, ale znajomości, które się podbiera są niezwyknie potrzebne w przyszłości. Tak więc...

    OdpowiedzUsuń