czwartek, 27 sierpnia 2015

co w głowie usiadło

Mam koleżankę. Koleżanka ma czwórkę dzieci. Małych. I raka. Dużego...

Nie jest to bliska koleżanka. Nie widziałyśmy się od lat. Ale jak tylko się dowiedziałam, to w głowie mi siedzi. O modlitwę prosi. To znaczy nie ona prosi. To mi się prosi - bo w głowie tak siedzi, że trudno się nie modlić. Męczy i dręczy. Każe rozmyślać. Każe różne rzeczy w życiu lepiej poukładać.

Czytałam zorkownię, czytałam bloga Chustki. Oswajałam się z tym, że choroby są, że przychodzą bez zapowiedzi do różnych ludzi. Wciąż trudno mi się z tym pogodzić. Wciąż trudno zaakceptować. Nie oswoiłam do końca. Pewnie nigdy nie oswoję.

Dziś - ze wszystkich sił staram się cieszyć każdą chwilą.
Nie zawsze umiem. Głupio. Wiem. Może kiedyś się nauczę.

7 komentarzy:

  1. 5 lat temu zmarła na raka moja koleżanka ze szkolnej ławki...30 lat...do tej pory nie oswoiłam się z myślą, że choroby są i zabierają stąd ludzi... życzę Twojej koleżance pokonania choroby i długiego życia...
    a ja uczę się cieszyć się tym co mam, choć to takie trudne...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy da się oswoić... Choroby są strasznie trudne do zrozumienia. A im młodszy człowiek i im poważniejsza choroba - tym trudniej to sobie jakoś połączyć.
      Życzę wielu codziennych radości!
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. "Istnieją tylko dwa dni w roku,
    w których nic nie może być zrobione.
    Jeden nazywamy wczoraj, a drugi jutro.
    Dzisiaj jest właściwy dzień, aby kochać,
    wierzyć i żyć w pełni."

    Dalajlama XIV

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi przykro z powodu Twojej koleżanki.
    Zawsze nam się wydaje, że choroby nas omijają i dotykają tylko nieznane nam osoby. A tak nie jest..
    Choroba przypomina nam o naszej śmiertelności, którą nie zawracamy sobie głowy.
    Każdy kto choć trochę się o nią otarł, doświadcza prawdziwość oklepanego frazesu, że najważniejsza w życiu jest chwila ta obecna, nasza rodzina i zdrowie, które pozwala się cieszyć tymi pierwszymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie zawsze umiemy bez tej choroby ustawić sobie dobrze priorytetów. Ale ja przynajmniej się staram. Czy to już jest jakieś usprawiedliwienie?

      Usuń
  4. Przeczytałam kiedyś wywiad z ks. Janem Kaczkowskim, chorym na raka, autorem książki "Życie na pełnej petardzie". Powiedział coś ciekawego, mianowicie, że ważne jest, aby przygotowywać się do przeżycia śmierci kogoś bliskiego. Nawet jeśli się jej nie spodziewamy, warto wyobrażać sobie, co by było gdyby. Takie ćwiczenie mentalne, wydające się czymś strasznym, no bo "może ściągnę nieszczeście wyobrażając je sobie?". Ja czasem nieco wbrew sobie wyobrażam sobie, że coś się przytrafi dzieciom i do czasu przyczytania słów księdza myślałam, że to źle. Teraz widzę to inaczej. Trzymam kciuki za koleżankę i będę pamiętać o niej w modlitwie.

    OdpowiedzUsuń