Myśli w głowie mnóstwo, tylko jakoś w tym wszystkim czasu brak, żeby spisywać. Jak już siadam na dłużej do komputera, to się okazuje, że w głowie pustka i sama nie wiem, o czym wcześniej chciałam pisać.
Pamiętacie jak rok temu zastanawiałam się, czy minimalizm daje szczęście? Miałam po roku zweryfikować, czy mój stan posiadania się zmniejszył i czy dzięki temu lepiej się czuję. Niestety, muszę tu poinformować, że na mojej minimalistycznej drodze poczyniłam dopiero pierwsze kilka kroków. Nawet jeśli coś z mieszkania odchodzi, to na miejsce jednego przedmiotu czekają już kolejne (prezenty, zabawki dla dzieci, książeczki, nowe hobby). Nie udało mi się wszystkiego uporządkować, wydać, sprzedać, wyrzucić.
Nie odczuwam jednak tego wszystkiego jak porażki. Są miejsca, które zostały odgruzowane. Gdybym nie spotkała się z ideą minimalizmu, to dzisiaj, tu i teraz, miałabym problem, żeby w kuchni zrobić kanapkę (tam gdzie kiedys leżało wszystko, dziś jest tylko deska do chleba, masło i nóż), usiąść przy stole i odłożyć na półkę nową książkę. Ubrania dzieci chyba by mnie zasypały (nie wiem, czy dałoby radę wejść do ich pokoju, żeby się o nie nie potknąć), a w kosmetykach miałabym problem się odnaleźć. Nie mam wciąż porządku. Pewnie jeszcze długo mieć go nie będę. Ale jestem o kilka kroków dalej, niż gdybym nie przeczytała kilku wartościowych blogów. Dzięki Wam za to, że piszecie!
Przede mną jeszcze długa droga. Niedługo Święta, znowu prezenty. Sama w dużej mierze chcę postawić na prezenty przeżyciowe - jakieś bilety, wejściówki... Macie jakieś ciekawe pomysły w tym temacie?
A do tego... Pora przewietrzyć szafy i zobaczyć, co już niepotrzebne. Trzeba znaleźć miejsce na spodziewane prezenty...
Witaj ponownie, czytam Twojego bloga jakiś czas i mam takie uczucie, że to co piszesz to jest to co ja myślę. Również marzy mi się minimalizm (racjonalizm) i również poczyniłam kilka kroczków w tym kierunku, ale go nie osiągnęłam i pewnie długo nie osiągnę... Kończy się rok, chciałam sobie pewne rzeczy "doukładać" przemyśleć, niestety grudzień zapowiada mi się jako miesiąc pracy w pracy (220h). Życzę Ci dojścia do punktu, w którym chcesz się znaleźć i mam nadzieję, że ja w nim również się znajdę, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa.
UsuńJestem przekonana, że droga, która mnie czeka jest długa i nieprosta. Ale nawet ją lubię. Myślę, że gdybym osiągnęła upragniony minimalizm, usiadła w pustym mieszkaniu i stwierdziła, że nie mam co robić, to... wcale bym nie była szczęśliwa. Lubię to układanie rzeczy w głowie, lubię przemyślenia, eksperymenty z moim życiem. Tobie również życzę radości w odkrywaniu siebie.
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki, żeby z tą pracą nie było aż tak źle :)