piątek, 12 lutego 2016

wiosennie rozmarzona

Tak jakoś mam, że nie lubię zimy. Nie tak zupełnie, bo w sumie sanki i śnieg, lepienie bałwanów - to wszystko nawet lubię. Ale nie lubię, jak jest ciemno i ponuro. Do szczęścia potrzebuję słońca. I jak patrzę przez okno, a na dworze tak jasno jak dzisiaj, to od razu bardziej chce mi się żyć. Może nawet rozpocznę wiosenne porządki?

Przypomina mi się czasem mój kolega. Nie żyje od kilku lat, pewnie niewiele osób go pamięta. Pogrzeb prawosławny, nie wiem czy tak zawsze jest w prawosławiu, ale był z przemówieniami. Czyli różne osoby opowiadały o tymże koledze. Niektóre opowieści były trochę nierzeczywiste. Takie pokazywanie tylko plusów, zapominanie o wadach itp. To mi się mało podobało, chociaż dobrze, że ludzie potrafią wyłuskać z innych dobre cechy. Ale jedna opowieść mi się podobała. Kolega miał teleskop. Podobno potrafił na środku dużego osiedla wyjść wieczorem na dwór i po prostu obserwować gwiazdy. Ze swoim sprzętem rozkładał się pod blokami i... przypominał ludziom, że warto spojrzeć w niebo.

Próbuję czasem spojrzeć w gwiazdy. Próbuję czasem w codzienności znaleźć czas na marzenia i ich realizację. Problem tym większy, że właściwie nie umiem powiedzieć, o czym marzę. Chyba muszę sprecyzować marzenia, żeby wiedzieć, do czego dążyć i gdzie szukać swoich gwiazd.

I jeszcze jedna myśl... Warto zarażać ludzi swoim spoglądaniem w gwiazdy. Być może jak odejdziemy, to dzięki temu będziemy zapamiętani...

2 komentarze:

  1. Jak odejdziemy to będzie nam wszystko jedno jak nas tu zapamiętają. Zawsze mnie zadziwiała ta 'potrzeba' by coś po sobie tu pozostawić! Syna, drzewo, dom - to ważne tutaj. Trzeba być sobą, chociażby to nikogo nie zachwycało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chyba jednak chciałabym być jak najbardziej pozytywnie zapamiętana. Nawet jak odejdę, budzić pozytywne empocje i przyjemne wspomnienia.
      Chciałabym być taką sobą, żeby czuć się dobrze we własnym towarzystwie i żeby inni czuli tak samo.

      Usuń