To nie jest generalnie temat na mojego bloga. Nie chciałam o tym pisać, a jednak... Ostatnie kilka dni i kilka rozmów przekonało mnie do tego i postanowiłam dorzucić swoje pięć groszy, a następnie odesłać do bardzo wartościowych wpisów Marcina Iwucia.
Właśnie parę dni temu od osoby, która właśnie rozpoczyna swoje życie zawodowe i podpisała pierwszą umowę (na 5 lat) usłyszałam, że teraz musi wziąć kredyt na samochód (no bo ile można jeździć pociągami czy komunikacją miejską), przy czym to nie może być tani samochód tylko taki, który się będzie podobać, będzie mieć odpowiedni klimat. Sugestia, żeby oszczędzić pieniądze (w wysokości raty kredytu) została odrzucona ("skąd ja wezmę te pieniądze?"). Obliczenia, że naprawdę opłaca się przez 2 lata odkładać gotówkę i po tym czasie uzbierać pieniądze na nieco tańszy model, również się nie spodobały.
Czy naprawdę ludzie są szczęśliwi, jeśli mają samochód i comiesięczny obowiązek oddania sporej części pensji? Tak, mamy samochód. Kupiony za gotówkę, dużo poniżej naszych możliwości finansowych. Moi rodzice nigdy nie mieli samochodu, a zwiedziliśmy z nimi pół Polski (jestem pełna podziwu, że z całą naszą ekipą byli w stanie spakować się do PKP). Nigdy mi go nie brakowało. I jestem wdzięczna, że nauczyli mnie, że długi są złe. Że należy ich unikać. Że trzeba mieć oszczędności i rozsądnie wydawać je na to, co potrzebujemy, a dopiero, kiedy mamy nadwyżki, można pozwolić sobie na realizację zachcianek (nawet dziwacznych i pokręconych).
Mam kredyt hipoteczny, którego bardzo nie lubię i który od lat odbiera mi dużo spokoju. I już wiem, że nawet to nie było warte moich nerwów. Gdybym miała cofnąć się do roku 2008 (słynny rok kredytów we frankach), to podjęłabym zupełnie inne decyzje. To tylko moje doświadczenie. A co z kolegą mojego brata, który próbował popełnić samobójstwo tylko dlatego, że zżarły go długi - jeden po drugim? Kolejne chwilówki, żeby spłacić poprzednie. Odsetki coraz większe. I wreszcie taki moment, że nie mógł sobie z tym poradzić. Zaczyna się od kredytu na samochód. Potem na meble. A jeszcze przecież należą się wakacje. Brak pieniędzy na Święta? Tradycyjnie prezenty muszą być bogate, a banki oferują przecież pożyczki. I co z tego, że z Bożym Narodzeniem będziemy się ciągnąć przez pół roku? Warto? A może lepiej nawet nie zaczynać tej spirali długów i kupować to, na co nas stać?
Polecam zapoznanie się z naprawdę wartościowymi artykułami Marcina Iwucia:
Ugotujesz się jak żaba - czyli długi w naszych głowach
Jak skutecznie pozbyć się długów?
A podsumowując - tak w trakcie pisania sobie jednak uświadomiłam, że tekst jak najbardziej jest zgodny z tematyką bloga. Bo tonąc w długach, trudno być szczęśliwym. Prawda?
Jak to się stało, że wszyscy chcą mieć wszystko od razu?
OdpowiedzUsuńMoże to spuścizna po komunie? A może współczesne społeczeństwo jest tak niecierpliwe w zdobywaniu dóbr materialnych, bo ich brak świadczy o niskim statucie społecznym?
W przedziwny sposób poprzestawiały się priorytety.
A nieco dłuższa i trudniejsza droga uszlachetnia, mobilizuje człowieka, kształtuje charakter i daje mnóstwo satysfakcji, że osiągnęło się coś tylko dzięki sobie.
Może to brak doświadczenia albo lenistwo powoduje, że w łatwy sposób chcemy pozyskiwać dobra? Tylko mając takie podejście do życia, wcześniej czy później się sparzymy. Może większość z nas musi wynieść lekcje z własnych błędów?
Nie wiem... Wczoraj dobiła mnie kolejna rozmowa. Dorosła, doświadczona osoba, która przeżyła naprawdę ciężkie czasy i mówi mi, że nie mogłaby latami się urządzać w mieszkaniu. Trzeba mieć wszystko od ręki, bo przecież ile można wytrzymać z remontem. Nie rozumiem. Nasze mieszkanie remontowaliśmy krok po kroku w sporej mierze własnymi siłami. Jeden pokój, drugi pokój. Przychodzili do nas znajomi, kiedy jeszcze mieliśmy drzwi od kibelka zasłonięte tylko folią budowlaną. Byliśmy szczęśliwi. Nie potrafię zrozumieć tekstów: to jak młodzi mają teraz żyć, no muszą brać kredyty. Czy naprawdę studenci potrzebują samochód? Nie moje życie i miejmy nadzieję, że nigdy nie będą to moje długi... Ale czasem żal i chciałoby się ich uchronić, poradzić...
UsuńMam chyba podobne do Ciebie podejście. Nigdy nie brałam żadnego, najmniejszego nawet kredytu. Nawet mieszkanie kupiliśmy malutkie i poza miastem, właśnie po to, żeby nie uwiązać się kredytem. A potem samodzielne wykończenie (jak dużo się przy okazji nauczyliśmy!), meble początkowo zbierane po oddających znajomych, kuchnia robiona samemu po kawałku. :) Ale wiem, że to dziś niemodne podejście. A, no i trzy samochody, którymi do tej pory dysponowaliśmy, to były lekko przechodzone "dary rodzinne". :)))
OdpowiedzUsuńNasz pierwszy samochód to też był dar rodzinny - po paru latach zaczął się rozpadać i musiał pójść na sprzedaż. Teraz mamy kupiony, też używany i taki, na jaki było nas stać. Służy nam już dobre parę lat, bardzo go polubiliśmy i choć z roku na rok się starzeje, to pewnie jeszcze trochę z nami pojeździ :)
UsuńMieszkanie niestety mamy na kredyt. Żałuję, że dałam się namówić, ale przynajmniej mam nauczkę i już wiem, że nigdy więcej.
A tak poza tym to jestem typem, który nie potrzebuje wiele do szczęścia, a przedmioty traktuje jak dodatki. To co mam, z tym mi dobrze. Nie szukam nowinek, nie potrzebuję telefonu z jabłuszkiem, ubrania od lat noszę te same. Dziwna jestem, ale dobrze mi z tym ;)
Ale popatrz, takich dziwnych jest więcej. Tylko że nie mówią o nich w mediach, a nawet ich blogi są skromne, bo przez nikogo nie finansowane. :) Fajnie, że jest internet i że choć tu można się wirtualnie odnaleźć.
UsuńDokładnie! Przestałam się czuć jak dziwak, kiedy poczytałam, że jest nas więcej :)
UsuńNo to takie podejście przydałoby się szczególnie teraz. Chociaz ja na samochodzie nie lubie oszczedzac i wole wziac kredyt.
UsuńRozumiem kredyt na dom czy mieszkanie, bo naprawdę trudno je kupić z oszczędności. Ale cała reszta to słabość na durny slogan:" jesteś tego warta (warty)"
OdpowiedzUsuńSama mam kredyt na mieszkanie. Męczy mnie i ciąży gdzieś w głowie. Gdybym mogła cofnąć czas, to bym trochę rozsądniej do tego podeszła, więcej przemyślała, przekalkulowała. Może trochę później, może trochę mniejsze, może jeszcze wolniej dostosowywane do naszych potrzeb.
UsuńA kredyty na wszystko bardzo mnie denerwują. Denerwuje mnie postawa, że ludziom wszystko się należy. I to od samego początku. Na nic nie trzeba zapracować, można dostać z góry, w prezencie.
:)
OdpowiedzUsuńCzasami wyjścia nie ma. I jeśli koniecznie pożyczkę musimy wziąć to oby robić to ostrożnie i rozważnie. Na http://gotowkajanusza.pl/ znajdziecie garść porad jak to zrobić. Tak żeby spokojnie spłacić raty w terminie i nie żałować potem.
OdpowiedzUsuńSkoro nie było możliwości wcześniej zaoszczędzić, to jak spłacić pożyczkę, która będzie mieć jeszcze odsetki?
UsuńZadłużać to się nikt nie lubi. Ale tak jak w przypadku mieszkania często tylko dzięki kredytowi jest możliwe posiadanie własnego kąta. Ja póki co na http://wachlarzkredytow.pl/ czytam o tym wszystkim. Jak to jest z umowami, warunkami, dużo tam przydatnych informacji.
OdpowiedzUsuńNo niby racja, zadłużeń nikt nie chce mieć. Ale w przypadku własnego domu czy mieszkania, to często tylko dzięki kredytowi jest to możliwe. Każdy sam musi się dobrze zastanowić. Takie strony http://domnaraty.com.pl/ gdzie informacji o kredytach jest wiele, również mogą się przydać. Sporo tam ważnych tematów jest poruszonych.
OdpowiedzUsuńNajlepiej to się nie zadłużać, a jeszcze dobrze by było odłożyć co nieco. Ale wiemy, że nie zawsze tak się da. Czasem niemal z dnia na dzień się okazuje, że potrzebna jest jakaś kwota pieniędzy. Wtedy sięga się różne pożyczki. Wcześniej warto na przykład na http://centrumchwilowek.com.pl/ zapoznać się z ważnymi informacjami o takich pożyczkach, żeby potem dobrze wybrać.
OdpowiedzUsuńA są w ogóle jakieś pozytywy zadłużania się? Bo raczej w to wątpię. Ostatnio czytałam też bardzo fajny artykuł na ten temat na stronie http://kredytowyjanusz.pl/ Zerknijcie, bo może akurat znajdziecie tam informacje, które Was zainteresują.
OdpowiedzUsuńMyślę, że konkretnych argumentów jest bardzo wiele, ale rozumiem też osoby, które nie mają wyjścia. Można czasem pozwolić sobie na kredyt lub pożyczkę, ale najpierw na stronie http://kredytowevademecum.pl/ poznajcie wszystkie informacje, które na pewno wiele wniosą.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńNie warto się zadłużać, bo potem tak samo jak po alkoholu podejmuje się niewłaściwe sytuacje życiowe. Oczywiście eśli ktoś ma mieszkanie już opłacone, czy dom to nie widzę problemu z kredytem.
OdpowiedzUsuń