Spotkałam się wczoraj z koleżanką. Poszłyśmy na kawę. Tak, wypiłam kawę, mimo że nie lubię. Dlaczego? Bo zostałam zafascynowana. Weszłyśmy do lokalu z czystej ciekawości (liczyłam na herbatę i ciasteczko), a tu same kawy. I do tego barista-pasjonat. Przez 20 minut opowiadał nam o wszelkich rodzajach sprzedawanej kawy. Tryskał przy tym radością i entuzjazmem. Dookoła rozsyłał tonę pozytywnej energii.
Zazdroszczę ludziom, którzy mają w sobie pasję. To taka pozytywna zazdrość, bo myślę sobie, że skoro im się udało, to może pewnego dnia, też odkryję w sobie tę burzę pozytywnej energii. Przypominam sobie swoją pracę. Zmęczonych ludzi, którzy codziennie robią to samo, bo muszą. Myślę o swoich znajomych. Każdy z nich wykonuje jakąś tam pracę, jedni z większą, a inni z mniejszą radością. Dlaczego zwykle jest to ciężki obowiązek? Dlaczego siedzimy zmęczeni, przygnębieni, zamknięci w sobie?
Mam ochotę wrócić do kawiarni i chłonąć. Chłonąć optymizm. Chłonąć radość. Chłonąć energię. Chłonąć entuzjazm. Może się uda?
Przede mną czas wyborów. Stoję na rozstaju dróg. Na razie opieka nad dzieckiem, a potem chcę wrócić do życia zawodowego. Do mojej poprzedniej pracy nie mam powrotu. Muszę więc poszukać czegoś nowego. Ale jak dojść do takiego etapu, że praca będzie pasją i źródłem radości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz