Czuję się przytłoczona przez otaczające mnie przedmioty. Nie dość, że brakuje mi miejsca w szafie i na półkach, to ciągle muszę sprzątać, przekładać, układać...
Nie potrafię (niestety?) robić radykalnych kroków. Nie umiem pozbyć się wszystkiego w jeden dzień, wyrzucić do śmieci i z radością stwierdzić, że to początek nowego życia. Ale od jakiegoś czasu porządkuję i staram się rozdawać rzeczy, których nie użyłam nigdy lub przynajmniej od kilku lat (a posiadam tego sporo). Na pierwszy rzut poszły ciuchy (szykuję się do drugiej tury w tym zakresie, potrzebuję tylko trochę więcej czasu), potem stare talerze i wielki karton szklanek (mąż nawet nie zauważył, że coś spakowałam, mam wrażenie, że szafy kuchenne również). Dzisiaj udało mi się rozdać trochę nieużywanych kosmetyków. Czuję się z tym coraz lepiej i może zdecyduję się również zawalczyć z sentymentalnymi pamiątkami, których mam kilka pełnych kartonów.
Dlaczego warto minimalizować liczbę przedmiotów, które nas otaczają? W końcu żyjemy w takich czasach, że na potęgę kupujemy: nowe gadżety, ubrania, książki... Im więcej posiadamy, tym lepiej to o nas świadczy, tym bardziej jesteśmy szczęśliwi. Tak przynajmniej próbują nam wmówić reklamy. A ile rzeczy trzymamy w mieszkaniach i nigdy nie używamy? Ile rzeczy raz na tydzień przekładamy z miejsca na miejsce, żeby odkurzyć i posprzątać? Zabierają nam przestrzeń, zabierają czas, który można wykorzystać na coś innego, bardziej wartościowego...
Przestańmy więc otaczać się przedmiotami, zacznijmy otaczać się wartościowymi ludźmi!
Mój bilans tygodnia w tym zakresie jest bardzo pozytywny: trzy spotkania z koleżankami niewidzianymi od kilku miesięcy, a szufladę w kuchni wreszcie da się otworzyć bez zacinania.
Dzięki za odwiedziny i motywujący komentarz u mnie. Odwagi! Nic na siłę, minimalizuj w swoim tempie, to na co jesteś gotowa, a na pewno się uda (im dalej, tym lepiej to idzie, no chyba, że współmieszkańcy hamują, ale i na to są rady). :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie u mnie i również dziękuję za motywację.
UsuńPorządkowanie otoczenia idzie mi bardzo wolno, dużo wolniej niż planowałam. Ale próbuję się z tym pogodzić - dobrze, że w ogóle do tego dojrzałam, bo jeszcze parę lat i mogłoby dojść do tego, że sama bym się nie zmieściła we własnym mieszkaniu ;)