wtorek, 4 listopada 2014

przemijanie

Póki jesienne słoneczko przyświeca zza chmur, dochodzę do wniosku, że nie jest najgorsza ta pora roku. Po spacerze piję ciepłą herbatę, a potem siadam z dziećmi na podłodze i bawimy się balonikami. To jeszcze nie czas smutków i depresji. To czas radości, że jesteśmy razem. I chociaż choroby nie dają nam spokoju, sen nie przekracza 5 godzin na dobę, to mimo wszystko najważniejsze jest wspólne bycie. Trzeba chłonąć te radosne chwile, bo na pewno nadejdą też gorsze. Ładujmy więc akumulatory szczęścia!
Dni mijają mi strasznie szybko. Ledwo wstanę, ogarnę dzieci, siebie, zakupy, obiad, wspólne zabawy i już nadchodzi wieczór. A trzeba jeszcze posprzątać, pranie zrobić, zrealizować plany edukacyjne. Znaleźć wyłączny czas dla każdego członka rodziny, chociaż 10 minut dziennie. Nagle okazuje się, że już jest noc, znowu nie udało się wcześniej położyć spać. Kiedy w tym wszystkim ludzie mają czas na oglądanie telewizji? Kiedy mają czas na chodzenie po galeriach handlowych? Co mogę zrobić, żeby jakoś zwolnić ten bieg życia?

5 komentarzy:

  1. Żeby zwolnić, trzeba czasem odpuścić rzeczy, które wydają się konieczne i niezbędne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się z tym zgodzić w pełni :) A jak to ograniczyć? Hmm, np. jedne duże zakupy na cały tydzień, zamiast codziennych, małych. Sprzątanie? Im mniej rzeczy w domu, tym mniej sprzątania - ale to takie ekstremalne jest, nie każdy chce i może ograniczyć np. ilość mebli czy dywanów.

      Usuń
    2. Ciekawa właśnie jestem, czy jak ograniczę liczbę przedmiotów w mieszkaniu, to sprzątanie będzie szło szybciej niż dotychczas. Jak już mi się uda to osiągnąć (planuję się mocno ogarnąć do końca roku), to na pewno napiszę :)

      Usuń
  2. Obrastamy się w tyle obowiązków, że naprawdę doba to za mało. Od nie pamiętnych czasów me dziecko usnęło o 19.30 i mam trochę czasu dla siebie. Wokół tornado, które na chwilę obecną oleję, ciesząc się przyjemnością z pisania. Po zwariowanym tygodniu mi się należy.
    Co do rzeczy również jestem zwolennikiem pozbywania się ich systematycznie. Najlepiej jest też ograniczać zapędy zakupowe. Ale przy dzieciach realizacja tych planów bywa utrudniona.
    Niemniej trzymam kciuki :)
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku jest o tyle trudno, że dzieci dostają mnóstwo zabawek, głównie od dziadków. Zabawki są powoli wszędzie. Do tego ubranka po Starszym (też ma ich zdecydowanie za dużo) czekają na Młodszego. Miejsce w szafie się kończy.
      Z zakupami raczej nie mam kłopotów. Prędzej bym musiała ograniczać męża i jego drobiazgi elektroniczne (takie hobby, które zajmuje już całą szufladę i powoli się z niej wyprowadza), ale nie planuję ingerować w jego zakupy i zainteresowania. Może sam do tego kiedyś dojrzeje :)
      Dzięki za zainteresowanie blogiem i zapraszam do dalszej lektury :)

      Usuń