piątek, 12 grudnia 2014

trochę własnych myśli o pomaganiu, o fundacjach i o życiu też

Już kilka razy wspominałam zarówno Fundację Kasisi jak i Dobrą Fabrykę, ale tym razem postaram się napisać coś więcej, coś dokładniej, coś bardziej od serca...

Na początku komunikat dla zadeklarowanych minimalistów, którzy nie chcą znaleźć prezentów pod choinką, którzy odczuwają przesyt przedmiotami materialnymi i próbują jakoś to przekazać wszystkim ludziom dookoła. Bardzo nietypowy prezent można sobie (lub komuś) zamówić na stronie: http://www.dobroczynne24.pl/. Co można tam kupić? Na przykład worek krwi do transfuzji, posiłek dla głodnego dziecka, moskitierę ratującą przed malarią, a nawet wizytę u pielęgniarki czy lekarza (to ostatnie za całe 2 zł!!!). A jak to zamienić w prezent? Poprzez kartę upominkową. Nie będę się więcej rozpisywać – szczegóły można doczytać sobie na stronie, a ja tymczasem wrócę do tematu moich ulubionych Fundacji...

Dobra Fabryka i Fundacja Kasisi zostały założone przez Szymona Hołownię, a ich celem jest bardzo konkretne wsparcie ludzi w Afryce. Misją Dobrej Fabryki jest: "produkcja dobra" w tych zakątkach świata, gdzie zło odbiera ludziom nadzieję, radość, zdrowie i życie. Każde z wybranych miejsc Szymon regularnie odwiedza, by na bieżąco weryfikować potrzeby i optymalnie dysponować pomoc. Dwa pierwsze projekty Fundacji to wsparcie znajdujących się w dramatycznej sytuacji finansowej hospicjum w Rwandzie i szpital w północnym Kongo, prowadzonych przez polskie Siostry od Aniołów.

I żeby było jasne. To nie jest tak, że wpłacamy 1000 zł i te pieniądzie gdzieś znikają – przepadają jak kamień w wodę. Przede wszystkim nie są potrzebne tysiące, ale wystarczy, jak każdy wpłaci po 5 zł raz na jakiś czas (sama akcja nosi nazwę “piątka w piątek”) - z tych drobnych wpłat uzbiera się wystarczająco dużo pieniędzy, żeby nieść pomoc (choć jestem przekonana, że dla każdego tysiączka też fundacja bez problemu znajdzie dobre przeznaczenie). Poza tym codziennie rano na Facebooku można zobaczyć jedną konkretną osobę, która dzięki Fundacji mogła przeżyć, dostać jeść, a czasem po prostu umrzeć w godnych warunkach. Tak, można zobaczyć swoje 5 złotych w czyjejś twarzy – czasem uśmiechniętej, czasem głodnej, czasem po prostu zmęczonej...

Dobra Fabryka to nie jest rzesza pracowników administracji żyjąca z naszych darowizn, która sam czubek góry lodowej wysyła do Afryki. To nie są ludzie, którzy chcą narzucić własną wizję świata w Afryce. To ludzie, którzy pomagają ze wszystkich sił, bo chcą walczyć ze złem poprzez dobro w takim miejscu, gdzie jest ono naprawdę potrzebne...

Z Fundacją Kasisi jestem związana dłużej. Całą zeszłoroczną, ponurą zimę dodawała mi sił i pomagała spojrzeć gdzieś dalej niż na czubek własnego nosa.
Kasisi to sierociniec. Na dodatek w Afryce, w Zambii. Ponad 200 dzieci, część z nich bardzo ciężko chorych. Dlaczego więc Kasisi to coś optymistycznego w moim życiu? Dlaczego już od ponad roku zerkam regularnie na stronkę, na Facebooka i staram się choć trochę pomóc? Zaraz opowiem...

Kasisi pokazuje mi, jak niewiele potrzeba do szczęścia. Dzieci są obdarzone miłością, opieką, troską i modlitwą. I to im wystarcza. Są uśmiechnięte, radosne i być może bardziej szczęśliwe niż nasze dzieci hodowane w cieplarnianych warunkach, otoczone dobrami materialnymi, zasypane zabawkami.
Kasisi pokazuje mi, jak wiele mogą zrobić ludzie, kiedy się razem zjednoczą. Jeśli ja dam 10 złotych na jedzenie dla 200 dzieci, to pozostaną nadal głodne. Jeśli takie 10 zł wpłaci parę tysięcy osób, to małe brzuchy robią się pełne.
Kasisi pokazuje mi, jak żyć z innymi ludźmi. Jak troszczyć się o drugiego człowieka, jak o niego zadbać. Jak małymi krokami, miłością bez granic, przemieniać jego życie.
Kasisi pokazuje mi, że można znaleźć swoje miejsce na ziemi. Jeśli tylko się szuka z otwartymi oczami, to gdzieś tam jest to miejsce, w którym będzie chciało się zatrzymać. Wtedy czuje się, że właśnie w tym momencie robi się to, co najbardziej właściwe i co właśnie powinno się robić.
Kasisi pokazuje mi, że jeśli u mnie za oknem jest szaro, ponuro, wieje wiatr, to gdzieś indziej w tym czasie jest zielono i słonecznie. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia i robi się weselej.
Kasisi pokazuje mi, że warto marzyć, bo nawet nierealne marzenia czasem się spełniają i może w moim życiu też przytrafią się takie cuda.
Kasisi pokazuje mi, że we wszystkim potrzebna jest wrażliwość, przemyślenie i zastanowienie się nad efektami swojego postępowania.
Kasisi pokazuje mi, że jeśli daję, to dużo więcej otrzymuję.
Kasisi pokazało mi jak umierać. Umierać przy modlitwie innych, bez strachu o to, co po drugiej stronie. Mam nadzieję, że kiedyś dojrzeję do takiej śmierci...

Bo w życiu pewna jest tylko śmierć, a człowiek współczesny stara się o tym zapomnieć i odłożyć na półkę, zamiast zaakceptować i dobrze się przygotować...


1 komentarz: