Już kilka razy
wspominałam zarówno Fundację Kasisi jak i Dobrą Fabrykę, ale tym
razem postaram się napisać coś więcej, coś dokładniej, coś
bardziej od serca...
Na początku
komunikat dla zadeklarowanych minimalistów, którzy nie chcą
znaleźć prezentów pod choinką, którzy odczuwają przesyt
przedmiotami materialnymi i próbują jakoś to przekazać wszystkim
ludziom dookoła. Bardzo nietypowy prezent można sobie (lub komuś)
zamówić na stronie: http://www.dobroczynne24.pl/.
Co można tam kupić? Na przykład worek krwi do transfuzji, posiłek
dla głodnego dziecka, moskitierę ratującą przed malarią, a nawet
wizytę u pielęgniarki czy lekarza (to ostatnie za całe 2 zł!!!).
A jak to zamienić w prezent? Poprzez kartę upominkową. Nie będę
się więcej rozpisywać – szczegóły można doczytać sobie na
stronie, a ja tymczasem wrócę do tematu moich ulubionych
Fundacji...
Dobra Fabryka i
Fundacja Kasisi zostały założone przez Szymona Hołownię, a ich
celem jest bardzo konkretne wsparcie ludzi w Afryce. Misją Dobrej
Fabryki jest: "produkcja
dobra" w tych zakątkach świata, gdzie zło odbiera ludziom
nadzieję, radość, zdrowie i życie. Każde z wybranych miejsc
Szymon regularnie odwiedza, by na bieżąco weryfikować potrzeby i
optymalnie dysponować pomoc. Dwa pierwsze projekty Fundacji to
wsparcie znajdujących się w dramatycznej sytuacji finansowej
hospicjum w Rwandzie i szpital w północnym Kongo, prowadzonych
przez polskie Siostry od Aniołów.
I żeby było jasne.
To nie jest tak, że wpłacamy 1000 zł i te pieniądzie gdzieś
znikają – przepadają jak kamień w wodę. Przede wszystkim nie są
potrzebne tysiące, ale wystarczy, jak każdy wpłaci po 5 zł raz na
jakiś czas (sama akcja nosi nazwę “piątka w piątek”) - z tych
drobnych wpłat uzbiera się wystarczająco dużo pieniędzy, żeby
nieść pomoc (choć jestem przekonana, że dla każdego tysiączka
też fundacja bez problemu znajdzie dobre przeznaczenie). Poza tym
codziennie rano na Facebooku można zobaczyć jedną konkretną
osobę, która dzięki Fundacji mogła przeżyć, dostać jeść, a
czasem po prostu umrzeć w godnych warunkach. Tak, można zobaczyć
swoje 5 złotych w czyjejś twarzy – czasem uśmiechniętej, czasem
głodnej, czasem po prostu zmęczonej...
Dobra Fabryka to nie
jest rzesza pracowników administracji żyjąca z naszych darowizn,
która sam czubek góry lodowej wysyła do Afryki. To nie są ludzie,
którzy chcą narzucić własną wizję świata w Afryce. To ludzie,
którzy pomagają ze wszystkich sił, bo chcą walczyć ze złem
poprzez dobro w takim miejscu, gdzie jest ono naprawdę potrzebne...
Z Fundacją Kasisi
jestem związana dłużej. Całą zeszłoroczną, ponurą zimę
dodawała mi sił i pomagała spojrzeć gdzieś dalej niż na czubek
własnego nosa.
Kasisi to
sierociniec. Na dodatek w Afryce, w Zambii. Ponad 200 dzieci, część
z nich bardzo ciężko chorych. Dlaczego więc Kasisi to coś
optymistycznego w moim życiu? Dlaczego już od ponad roku zerkam
regularnie na stronkę, na Facebooka i staram się choć trochę
pomóc? Zaraz opowiem...
Kasisi pokazuje mi,
jak niewiele potrzeba do szczęścia. Dzieci są obdarzone miłością,
opieką, troską i modlitwą. I to im wystarcza. Są uśmiechnięte,
radosne i być może bardziej szczęśliwe niż nasze dzieci hodowane
w cieplarnianych warunkach, otoczone dobrami materialnymi, zasypane
zabawkami.
Kasisi pokazuje mi,
jak wiele mogą zrobić ludzie, kiedy się razem zjednoczą. Jeśli
ja dam 10 złotych na jedzenie dla 200 dzieci, to pozostaną nadal
głodne. Jeśli takie 10 zł wpłaci parę tysięcy osób, to małe
brzuchy robią się pełne.
Kasisi pokazuje mi,
jak żyć z innymi ludźmi. Jak troszczyć się o drugiego człowieka,
jak o niego zadbać. Jak małymi krokami, miłością bez granic,
przemieniać jego życie.
Kasisi pokazuje mi,
że można znaleźć swoje miejsce na ziemi. Jeśli tylko się szuka
z otwartymi oczami, to gdzieś tam jest to miejsce, w którym będzie
chciało się zatrzymać. Wtedy czuje się, że właśnie w tym
momencie robi się to, co najbardziej właściwe i co właśnie
powinno się robić.
Kasisi pokazuje mi,
że jeśli u mnie za oknem jest szaro, ponuro, wieje wiatr, to gdzieś
indziej w tym czasie jest zielono i słonecznie. Wystarczy popatrzeć
na zdjęcia i robi się weselej.
Kasisi pokazuje mi,
że warto marzyć, bo nawet nierealne marzenia czasem się spełniają
i może w moim życiu też przytrafią się takie cuda.
Kasisi pokazuje mi,
że we wszystkim potrzebna jest wrażliwość, przemyślenie i
zastanowienie się nad efektami swojego postępowania.
Kasisi pokazuje mi,
że jeśli daję, to dużo więcej otrzymuję.
Kasisi pokazało mi
jak umierać. Umierać przy modlitwie innych, bez strachu o to, co po
drugiej stronie. Mam nadzieję, że kiedyś dojrzeję do takiej
śmierci...
Bo w życiu pewna
jest tylko śmierć, a człowiek współczesny stara się o tym
zapomnieć i odłożyć na półkę, zamiast zaakceptować i dobrze
się przygotować...
Pomaganie innym to ważna sprawa.
OdpowiedzUsuń