piątek, 19 czerwca 2015

o nieśmiałości, niestety...

Jestem osobą straszliwie nieśmiałą. Jeśli nawet stoję 10 metrów od Michała Szafrańskiego, to nie podejdę i nie powiem: "Cześć, czytuję twojego bloga". Jeśli nawet stoję 5 metrów od Szymona Hołowni, to nie podejdę i nie powiem: "Cześć, od ponad roku czuję się związana z twoimi fundacjami, regularnie wpłacam kasę. I przeczytałam chyba połowę twoich książek". Mam wrażenie, że znani ludzie mnie w jakiś sposób przewyższają (nie tylko w centymetrach, bo o to nie trudno) i nie mam odwagi podejść, odezwać się. Boję się, że nie będę miała żadnego tematu do rozmowy i wyniknie głupia sytuacja. Unikam więc jej z założenia i nie daję szansy zaistnieć. Nadmierna ostrożność?
Póki ta nieśmiałość sięga tylko celebrytów, VIPów i innych takich, to za bardzo się tym nie przejmuję. Jakoś nie wpadam na nich codziennie i mam nadzieję, że dużo nie stracę, jeśli nie powiem im "Dzień Dobry". Gorzej, że moja nieśmiałość tyczy się też codziennego życia. Nie lubię poznawać nowych ludzi. Spotykanie starych dalekich znajomych jest dużym wyzwaniem (o czym z nimi rozmawiać?). Zostaje mi tylko garstka przyjaciół, przy których (zwykle) czuję się dobrze. Martwi mnie to czasem, czasem na siłę próbuję nawiązywać nowe kontakty. Ale jak to zrobić, żeby nie było na siłę? Żeby nowe znajomości powstawały naturalnie, spontanicznie? Co zrobić, żeby pozbyć się nieśmiałości, która potrafi straszliwie utrudnić życie?

4 komentarze:

  1. A może po prostu obawiasz się, że te sławne osoby uznają twoje słowa za zaczepkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem... Może... Pewnie gdybym wiedziała, to łatwiej by było się z tym zmierzyć ;)

      Usuń
  2. Ja mam odwrotnie- wydaje mi się, że sławni ludzie są tacy zwyczajni, zmęczeni jak my, też się starzeją. Ich sława to tylko efekt ciężkiej pracy i łutu szczęścia. Ale może dlatego, że jestem lekarzem? Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dużo w tym racji. Nie zazdroszczę życia nikomu sławnemu - niech sobie żyją szczęśliwie. Pewnie ich życie jest bardziej stresujące. Zawsze na świeczniku muszą dbać o wygląd, zachowanie. Muszą być bardziej odporni na krytykę. Muszą sobie radzić w sytuacjach, które dla mnie są fikcją. Zdecydowanie wolę moje życie - spokojne, bez blasku sławy.
      Tylko jednak mimo wszystko ta moja nieśmiałość trochę mnie boli...
      PS. Do lekarzy też mam respekt.

      Usuń