Rok temu wracałam z wakacji pełna energii, z wielką chęcią do działania. Zmotywowana od stóp do głów - że ogarnę swoje życie, posprzątam otoczenie, zajmę się swoim życiem zawodowym i w ogóle zrobię po prostu wszystko, tylko niech ktoś postawi przede mną te góry do przenoszenia.
W tym roku wróciłam rozleniwiona. Z trudem sprzątam, z niechęcią nawet pranie robię. Zrobienie jednego małego zlecenia zajęło mi parę dni. Blog statystyczny chwilowo czeka - wrócę, ale wpierw muszę się zmotywować. To nawet nie jest żadna chandra, żaden jesienny dołek. Po prostu nic mi się nie chce, najchętniej bym spała i odpoczywała (na zmianę).
Jak to jest, że raz wyjazd wakacyjny daje mi kopa motywacyjnego, a innym razem nie mam siły się ruszyć? A tak bardzo liczyłam na powtórkę z zeszłego roku. Zwłaszcza, że tegoroczne wakacje były spokojniejsze, miałam dużo więcej okazji do wypoczynku...
"Oto widzisz, znowu idzie jesień, człowiek tylko leżałby spał" - zawsze poruszały mnie te słowa poety. ;)
OdpowiedzUsuń"Oto widzisz, znowu idzie jesień, człowiek tylko leżałby i spał"
UsuńPrawdziwie poeta to ujął...
UsuńTaki widocznie ten urok jesieni. A w tym roku piękna, słoneczna. Jeszcze by mogła tak sił nie zabierać. Za dużo rzeczy mam do zrobienia ;)
Ja też miałam problem z powrotem do codzienności po wakacjach. A co do sprzątania to tłumaczę sobie, że na wielkie porządki przyjdzie czas przed Świętami. Nie tylko te domowe, ale i duchowe.
OdpowiedzUsuńNa jesienne rozleniwienie dobrze działa muzyka, np. piosenki Starego Dobrego Małżeństwa, Wolnej Grupy Bukowiny albo Hanna Banaszak z piosenką "W moim magicznym domu".
I jeszcze spacer po jesiennym parku. W słońcu.
Różne bywają powroty. Myślę, że w końcu złapiesz wiatr w żagle :)
OdpowiedzUsuń