Od wielu lat (hmmm, chyba od czasu kiedy skończyłam z 20 lat i pierwsze fascynacje prawem wyborczym miałam za sobą) nie interesuję się zupełnie polityką. Ludziki w Sejmie i Senacie pojawiają się i znikają, a moje życie jest jakie jest. Nie zauważam szczególnego wpływu. Ale doszłam do wniosku, że może to nie do końca odpowiedzialne i postanowiłam choć raz zagłosować w sposób przemyślany. W związku z tym ostatnie 2 tygodnie poświęciłam na czytanie programów wyborczych, wysłuchiwanie debat i wczytywanie się w sylwetki kandydatów.
Nie zamierzam tu przedstawiać moich wniosków politycznych. Nie zamierzam płakać ani cieszyć się z powodu wyników wyborczych. Jest jak jest i, jak to napisałam na samym początku, ludziki w Sejmie i Senacie pojawiają się i znikają. Ale chciałam się podzielić zupełnie inną myślą. Przez te dwa tygodnie wpuściłam do mojej głowy politykę, sprawy gospodarcze, wiadomości (na szczęście nie mamy w domu telewizji, więc tylko wybrane, z Internetu)... Jestem tym przeraźliwie zmęczona. Jak bardzo się cieszę, że wybory za nami i znów mogę na jakiś czas odpocząć od tego tematu. Mogę się skupić na moim bieżącym życiu, na moich prywatnych sprawach.
Wiem, że żyję w konkretnym państwie. Wiąże się to z konkretnymi obowiązkami obywatela. Ale chyba niestety jestem z tych bardzo mało zaangażowanych (a może nie "niestety" tylko "na szczęście"?). Wolę zająć się swoim najbliższym otoczeniem i nie przejmować się tym, na co nie mam wpływu i na co nie chcę mieć wpływu. Może dzięki temu moje życie jest spokojniejsze.
PS. Jakby co, to na statystycznym pojawił się wpis o wykresach wyborczych. Myślę, że warto spojrzeć :)
To właśnie postawa ignorancji... Lepiej zająć się swoim spokojnym życiem, a resztą niech się zajmą innii.... Wygodne nie powiem, tylko czy o to chodzi? Czy jeśli wszyscy w ten sposób będą podchodzić do tematu celów wyższych, to kto będzie odpowiedzialny za kraj, za Polskę?
OdpowiedzUsuńCzy wszyscy kandydujący dbają o dobro Polski i o cele wyższe?
UsuńCzy nie więcej dobrego robią osoby, które porządkują swój mały światek dookoła?
Czy więcej zrobi polityk, który będzie gadał o wyrównywaniu niesprawiedliwości społecznych i edukacyjnych, czy nauczyciel, który dziecku z rodziny patologicznej poświęci swój czas po godzinach?
Uważam, że naprawdę nie potrzeba być politykiem, żeby pokazać odpowiedzialność za swój kraj. Gdyby było mi wszystko obojętne, to już dawno bym była gdzieś daleko stąd. Gdyby było mi wszystko obojętne, to bym dzieci uczyła tylko odpowiedzialności za siebie samych. Gdyby było mi wszystko obojętne, to by nie było ani tego bloga, ani statystycznego ani nie rozmawiałabym z ludźmi o rzeczach ważnych. Każdy z nas daje innym to co umie i co chce. Nie każdy nadaje się do bycia politykiem (na szczęście). Polityków w kraju nie potrzeba wielu. A jeśli ja będę śledzić ich na każdym kroku i przejmować się każdym wypowiedzianym zdaniem, to NIC to nie zmieni. Za to jeśli zajmę się dobrze najbliższym otoczniem, to mogę zmienić dużo. A im więcej osób będzie mieć takie podejście, tym lepiej będzie nam się żyło :)
Nie, nie wszyscy dbają i własnie na tym polega zadanie aby zdecydować kto ma być naszym reprezentantem i dbać o interesy zgodne z moimi przekonaniami. Nie oceniam kto zrobi więcej dobrego, wskazuję jedynie, że jeśli wszyscy przyjęliby postawę, którą dla uproszczenia nazwałem postawą ignorancji, to nic dobrego to nie przyniesie - bo to jest oddanie spraw waznych w ręce innych. Zdejmujemy z siebie w ten sposób odpowiedzialność za sprawy wązne nie tylko dla własnego ogródka, ale dla społeczeństwa i naszego kraju. Piszesz, że gdyby Ci było to obojętne to byłabyś daleko stąd - tylko czy to jest rozwiązanie sytuacji? Ucieczka od problemów raczej, a nie podjęcie próby ich rozwiazania, sprostania. Nikt nie każe Ci być politykiem, nikt nie każe Ci śledzić każdego słowa i przejmować sie nim - ważne natomiast jest aby nie ognorować tego na co mimo tego co piszesz mamy wpływ. Nasi przodkowie walczyli, często poświęcając życie za to abyśmy mogli żyć w wolnym kraju, a poprzez taką postawę nie doceniamy tego. Istotą ustroju dekokratycznego, w którym żyjemy jest głos obywateli - każdy z nas ma taką szansę, takie prawo i powinien z niego skorzystać gdyż rónież w ten sposób wyraża troskę o swój kraj, co w żaden sposób nie wyklucza sie z czynieniem dobra w najbliższym otoczeniu...
UsuńJeden z podstawowych problemów, moim zdaniem, jest taki, że politycy jedno obiecują, a inne robią.
UsuńCo do głosowania - mam pogląd, że to przywilej, a nie obowiązek. Są osoby, które głosują absolutnie losowo. W internecie krążył filmik o "głosowaniu na Szymborską". Komuś innemu spodoba się imię i nazwisko jednego z kandydatów. Jeszcze ktoś inny zagłosuje po prostu na pierwszą listę.
Jeśli nie wiem, na kogo zagłosować, jeśli z jakiegoś powodu nie miałam czasu zapoznać się z kandydatami, ich programami, jeśli jedyne, co mogę zrobić, to oddać głos losowy albo nieważny, to w takiej sytuacji myślę, że może jednak warto zrezygnować z pójścia na wybory. Chociażby dlatego, że nieświadomie można wybrać takiego polityka, co to ma wszystko w nosie poza własnym interesem. I dlatego uważam, że są sytuacje, kiedy niegłosowanie (lub oddanie głosu nieważnego) jest wyrazem odpowiedzialności za losy kraju - przy założeniu, że zagłosować pójdą tylko osoby świadome i zorientowane na scenie politycznej i będą mogły wybrać naprawdę najlepszych kandydatów.
A politykiem nie zostanę na pewno. Jestem na tyle odpowiedzialna, że wiem, że nie posiadam wystarczającej wiedzy do tego, żeby rządzić krajem. Czasem mam duże problemy, żeby poradzić sobie z organizacją życia rodzinnego, a co dopiero organizować życie tysięcy rodzin.
Polityka zjada spokój. Ja nie umiem na ten temat rozmawiać z Przyszłym. Jest to bardzo drażliwy temat w naszym domu. Niemniej głosuję, choć nie ma na kogo, ale teraz nie dane mi było - całą sytuacje opisałam na swoim FB. Przykra sprawa i ciekawe ile osób było w takim samym położeniu co ja,
OdpowiedzUsuńTeż głosuję. Szukając mniejszego zła.
UsuńDoczytałam o Twojej przygodzie. Podziwiam i zdecydowanie nie zazdroszczę.
W ogóle, jak najszybszego powrotu do pełni sił życzę!
Powiem, tak: potrafi zjadać spokój, szczególnie jeśli dyskusja na te tematy prowadzona jest w warstwie emocji, a nie argumentów merytorycznych i faktów. Drugim powodem owego zjadania spokoju, jest próba przekonania swojego interlokutora do swoich racji, często na siłę - w takich przypadkach rzeczywiście trudno o spokój... ale można spróbować inaczej - przedstawiać swoje racje poparte faktami i konkretami, a nie jednostronnymi doniesieniami medialnymi, co często ma miejsce i wtedy ten spokój się pojawi...
UsuńDziękuję Tino :) Już jest coraz lepiej :)
OdpowiedzUsuńWszystkim życzę zdrowia i mało emocjonujących przeżyć, od których można się bardzo rozchorować :)
Dobra wiadomość! To teraz niech już będzie idealnie :)
Usuń