Jednym z moich wczorajszych 7 postanowień jest rezygnacja z różnych gierek na telefonie czy tablecie. Już wiele razy podejmowałam takie wyzwanie, a potem znowu coś mnie skusi i tu pięć minut, tam pięć minut, a czas ucieka...
Czy ktoś oprócz mnie też ma taki problem, że lubi te najprosztsze gry, z których każda zajmuje maksymalnie 5 minut? Można zagrać jedną, drugą, trzecią... Na Fejsie, na telefonie, na tablecie... Siedzę z dziećmi, nudzę się więc tu połączę jakieś cukierki, tam zrzucę kuleczki, przejdę kolejny poziom wisielca i odpowiem na 3 pytania w jakimś quizie. Niby chwila, moment. Tylko dlaczego pół godziny mija od ręki i chciałoby się zagrać jeszcze raz?
Wróciłam więc do decyzji "żadnych gierek, w ogóle". Powinnam więc mieć więcej czasu na inne rzeczy. Nic z tego... Ucieka tak samo jak zwykle... I jak tu się zmotywować?
Może i ucieka, ale na bardziej wartościowe rzeczy. Zamiast równocześnie bawić się dzieckiem i klikać na tablecie, poświęcam czas w 100 procentach synkowi. Zamiast przez 10 minut grać, mogę przez 10 minut poćwiczyć. Znajduję więcej czasu na porządki i wciąż jeszcze wierzę, że wyrobię się z moim planem ogarnięcia otoczenia do końca roku. 10 minut dziennie przez dwa miesiące to daje dobre 10 godzin, które zyskuję dla siebie i dla rodziny. Obym tylko wytrwała!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz