wtorek, 15 grudnia 2015

i znowu za dużo i za szybko?

Rok temu narzekałam, że moje życie za bardzo się rozpędziło. Za dużo i za szybko próbowałam zrealizować równocześnie. Tym razem nie jest aż tak źle. Już wiem, że trzeba zmiany wprowadzać powolutku i spokojnie. Że nie jestem typem osoby, która z dnia na dzień zmieni całe swoje życie i będzie szczęśliwsza. Zmiany krok po kroku też nie zawsze działają, ale jak sobie uświadamiam, co udało mi się poprawić, to sama ta świadomość potrafi poprawić humor (żałuję bardzo, że nie zrobiłam zdjęcia mojej kuchni przed pierwszymi minimalistycznymi krokami - ledwo pamiętam, ile wtedy wszystkiego tam było, a czasem bym chciała móc porównać, żeby uwierzyć w możliwości powolnych zmian).
Rok temu pisałam o fundacjach, o pomaganiu - nadal uważam, że warto. Ostatnio bardzo dobry wpis (i podcast) na ten temat opublikował Marcin Iwuć - polecam serdecznie! W moim życiu wciąż jeszcze za mało tego oddania się innym. Kiedyś udzialałam się jako wolontariuszka (ups, wiele z tych wspomnień nie jest pozytywnych), dziś wymówką jest brak czasu. Kiepską wymówką. Jest to krok do wykonania, jak tylko trochę lepiej się ogarnę.
Niedługo Święta. Bardzo się cieszę z wysłuchiwanych rekolekcji. Cieszę się, że przynajmniej część prezentów udało mi się wymyślić przeżyciowych a nie materialnych. Cieszę się, że udało mi się z synkiem porobić trochę ozdób choinkowych, upiec i polukrować pierniczki. Cieszę się, że udaje mi się od kilku (może już nawet kilkunastu) dni przeprowadzać akcję: "codziennie pozbądź się czegoś niepotrzebnego z mieszkania" (efektu nie widzę, ale może trzeba poczekać, a może nie zauważę nigdy jak zmiana będzie prowadzona takimi małymi kroczkami). Cieszę się z wielu rzeczy. Staram się codziennie uświadamiać z czego się cieszę. Nie zawsze jest łatwo. Ale próbować warto...

2 komentarze:

  1. WITAJ,
    Bardzo podoba mi sie pomysl pozbywania sie jednej niepotrzebnej rzeczy dziennie☺w styczniu przeprowadzka wiec pora zaczac!!
    KaYa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było za wesoło. Efektów tak wolnego pozbywania się przedmiotów w sytuacji, kiedy jest ich zdecydowanie za dużo (i przybywają nowe, w okresie świątecznym nie da się tego uniknąć), jest właściwie niezauważalne. Przez to wcale nie poprawia humoru tak, jak pewnie poprawiłoby mi wyrzucenie większego stosu raz w miesiącu...
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń