Jak to możliwe, że cały świat dookoła mnie wie lepiej, jak powinno wyglądać moje życie?
Jestem na wychowawczym - niedobrze.
Ograniczam słodycze - niedobrze.
Mam rozgardiasz (brzmi to lepiej niż bałagan, prawda?) - niedobrze.
Czytam - niedobrze. Nie czytam - też niedobrze.
Puszczam sześciolatka do szkoły - niedobrze.
Myślę o edukacji domowej - niedobrze.
Mogłabym pracować zawodowo, żywić się czekoladą, w wolnym czasie tylko sprzątać, a dziecko trzymać wiecznie w przedszkolu. Pewnie tak też by było niedobrze. Co takiego jest w nas ludziach (bo we mnie niestety też), że lubimy oceniać innych i krytykować za to, że w określony sposób próbują przeżyć swoje życie? Że mają takie a nie inne priorytety? Że podejmują pewne decyzje?
Nikt z nas nie dostał przy urodzeniu instrukcji, jak żyć. Każdy z nas eksperymentuje i raz wychodzi nam lepiej, a raz gorzej. Dlaczego oprócz własnych niepewności i wątpliwości, mam jeszcze radzić sobie w niepewnościami i wątpliwościami całego otoczenia?
Wiele lat byłam tzw. "grzeczną dziewczynką" i czasem mam po prostu ochotę zbuntować się przeciwko całemu światu i żyć jak najbardziej po swojemu jak tylko potrafię!