Że lubię bardzo czytać, to już pisałam. Próbuję zarazić tą pasją dzieci. Z książek tak dużo można się dowiedzieć. Jest tyle miejsc, których nigdy nie odwiedzę. Tyle ludzi, których nigdy nie poznam. Tyle historii, których nikt mi nie opowie. Dzięki książkom to wszystko znajduje się w zasięgu ręki...
Simona poznałam jakiś czas temu. Na Facebooku obejrzałam filmik, na którym jakiś dzieciak opowiadał o swojej książce, blogu, ochronie lasów palmowych. Filmik ten pokazałam mężowi i mówię tak: wow, chciałabym, żeby nasze dzieci były podobne. Filmik króciutki, a utkwił mi w pamięci.
Kiedy więc parę miesięcy później podczas przeszukiwania półek w bibliotece zobaczyliśmy "Extremalne Borneo" Szymona Radzimirskiego, to wiedziałam, że książkę musimy wypożyczyć. Nie spodziewałam się zbyt wiele. W końcu to książka napisana przez dziecko. Nie pamiętam, ile lat miał Szymon, kiedy ją pisał. Chyba dziewięć albo dziesięć. Miałam tylko nadzieję, że moim chłopakom się spodoba. Czy się spodobała? Wystarczy powiedzieć, że z biblioteki wypożyczaliśmy ją jeszcze raz, a teraz mamy swój własny egzemplarz. A jak dodam, że z mężem doczytywaliśmy rozdziały, których akurat nie czytaliśmy dzieciom, to chyba mówi samo za siebie.
Potem pojawiła się "Etiopia u stóp góry ognia". Nie wahaliśmy się ani chwili. Poszliśmy też na spotkanie autorskie z Simonem i szczerze mówiąc nie wiem na kim zrobił większe wrażenie - czy na dzieciach czy na nas. Ten chłopak potrafi pisać, potrafi opowiadać w taki sposób, że wsłuchują się w każde jego słowo i dzieci i dorośli.
Jeśli będziecie mieli kiedykolwiek okazję posłuchać Simona - warto!
Jeśli będziecie mieli okazję kupić jego książkę - warto!
A jeśli po prostu lubicie klikać różne rzeczy w internetach, to zajrzyjcie na jego bloga albo fanpage na Facebooku (aktualnie królują zdjęcia z Madagaskaru - ciekawe, czy Simon napisze z tej okazji trzecią książkę).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz